"Super Express": - Spółka PL.2012 przygotowała raport na temat przygotowań Polski do EURO 2012. Wynika z niego, że nie udało się zrealizować aż 1/8 inwestycji, wartych 13 mld zł - głównie tych, gdzie inwestowało państwo. Zresztą chyba każdy widzi, że trudno powiedzieć, czy dokonaliśmy jakiegoś skoku cywilizacyjnego...
Adrian Furgalski: - Jeżeli ktoś wierzył w obietnice polityków, to jego sprawa. Każdy, kto zna realia budów, wiedział, że przeświadczenie pt. "Zbudujemy całą Polskę w 5 lat", jeżeli nie zrobiło się tego przez ponad 20 lat jej niepodległości, jest pozbawione podstaw. Dlatego ja nie jestem rozczarowany tym, jak to wygląda obecnie, bo przewidywałem taki finał od samego początku.
- Najgorzej sprawa ma się z inwestycjami drogowymi. Tam zrealizowano tylko... 40 proc. planu.
- To efekt kompletnego rozregulowania rynku zamówień publicznych. Wkradł się chaos w planowaniu, zarządzaniu projektami. Najlepiej o tym świadczy, że w 2011 r. mieliśmy do czynienia z unieważnieniem 40 przetargów na budowę dróg. Nieprzypadkowe było też zdanie jednego z prezesów dużej firmy budowlanej, który obserwując sytuację na rynku, stwierdził, że w Polsce to i chłop z furmanką mógłby wybudować autostradę.
- Skąd tak ostra opinia?
- Bo de facto każdy mógł wejść do tego biznesu. Wygrywały najtańsze oferty i to kryterium ceny było najważniejsze. Nie zwracano uwagi na potencjał wykonawcy, co w połączeniu z pełnym otwarciem na firmy z zagranicy zaowocowało tak spektakularnymi historiami jak ta z legendarnymi już Chińczykami na A2. To doprowadziło do tego, że budowy nie idą w takim tempie, jak powinny, a problemy finansowe narastają.
- A w efekcie żadna z projektowanych autostrad nie będzie przejezdna.
- Nic nie będzie przejezdne. Żadna droga łącząca miasta gospodarzy nie zostanie oddana do użytku. Zresztą bardzo dobrze, bo - patrząc na ich stan i jakość w chwili obecnej - jeszcze by ktoś na nich zginął. Nie dokończono również modernizacji połączeń kolejowych - przejazd z Warszawy do Wrocławia czy Gdańska wciąż będzie wielogodzinną podróżą.
- Czyli niedoróbka za niedoróbką...
- Ale odnowiono większość dworców kolejowych, chociaż i tutaj nie obeszło się bez absurdów, np. Dworzec Wschodni w Warszawie doczekał się generalnego remontu hali głównej, ale już nie peronów. Bo te należą do innej spółki... W 100 proc. załatwiono jednak sprawę lotnisk, ale może dlatego, że tutaj rząd miał najmniej do powiedzenia (śmiech).
- Nazwałby pan nasze przygotowania do tej imprezy klapą?
- Nie udało się zrobić wielu rzeczy, ale wierzę, że nie będą miały one wpływu na samą imprezę. Dla kibiców z zagranicy pozostanie to święto futbolu i na pewno będą się u nas dobrze bawić. Gorzej sprawa wygląda dla nas samych. Bo największe problemy zaczną się po EURO 2012, zwłaszcza na odcinku budowy autostrad. Zrywane kontrakty, zwiększone koszty, procesy i opóźnienia w budowie - to, niestety, czeka nas prawie na pewno. W efekcie ktoś za ten chaos zapłaci stanowiskiem, a być może dojdzie nawet do lawiny dymisji. Całkiem zresztą zasłużonych.
Adrian Furgalski
Dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR