Adam Szejnfeld

i

Autor: archiwum se.pl

Adam Szejnfeld: Euro tak, o ile będzie to korzystne

2013-01-11 3:00

Adam Szejnfeld z PO o niechęci Polaków do wspólnej waluty

"Super Express": - 62 proc. Polaków nie chce zamienić złotówki na euro. Rząd natomiast jest za i chce o tym dyskutować. Jesteście gotowi robić to wbrew większości?

Adam Szejnfeld: - Choć badania opinii publicznej są bardzo istotne, to przy podejmowaniu decyzji nie można się jedynie nimi kierować. Pamiętajmy bowiem, że sprawy związane z finansami państwa i UE, a więc także ze strefą euro, są jasne dla ludzi posiadających kompetencje głównie ekonomiczne. Większość z nas opiera się jedynie na tym, co usłyszą w mediach i często dają się przekonać do opinii stricte populistycznych, opartych na emocjach.

- I ta niechęć to efekt emocji?

- Ludzie, widząc kryzys w Europie Zachodniej, wiążą go z sytuacją w strefie euro, a te dwie sprawy nie są tożsame. Ponad 80 proc. krajów strefy euro nie ma problemów podobnych do tych, których doświadcza Grecja czy Hiszpania. Bywa też na odwrót - wiele krajów, które euro nie przyjęły, zmaga się z ogromnymi kłopotami. Musimy mieć to na względzie, rozmawiając o euro.

- A co na względzie powinien mieć rząd, który będzie podejmował decyzję o przyjęciu wspólnej waluty?

- Przede wszystkim to, że nie zostaniemy przyjęci do strefy euro, jeśli nie spełnimy wyśrubowanych standardów wyznaczonych przez kryteria z Maastricht. Bardzo istotna będzie też sytuacja ekonomiczna i polityczna w krajach eurolandu i na ile ta sytuacja będzie dla nas korzystna, a na ile nie.

- Możemy sobie wyobrazić, że spełniamy standardy, ocena sytuacji jest w porządku, ale wielu ludzi nadal będzie zadawać sobie dziś pytanie, po co w ogóle nam to euro.

- Dziś w Europie Zachodniej tworzy się nowy i w przyszłości bardzo silny ekonomicznie i politycznie byt złożony z krajów strefy euro. Będzie to grupa liderów rozwoju społeczno-gospodarczego całej Europy. Uważam, że ci, którzy nie przyjmą euro, stracą na tym.

- Sceptycy straszą, że przy wejściu do eurolandu stracimy, ale suwerenność.

- Brak decyzji o przyjęciu wspólnej waluty byłby porównywalny do braku wejścia Polski do UE w 2004 r. Czy dziś źle je oceniamy? Nie! Nawet jeśli przyszło nam oddać część swojej suwerenności tak, jak zrobił to każdy członek UE. Uważam, że zyskamy tak samo jak na wejściu do Wspólnoty. Będą to wymierne zyski gospodarcze, a więc także społeczne.

- Wielu obawia się, że jednak finansowo na tym straci ze względu na wzrost cen, który jest dość powszechnym zjawiskiem po wprowadzeniu euro.

- Taki efekt może, oczywiście, wystąpić, ale wcale nie musi. Wszystko zależy od tego, jak rząd przygotuje państwo i rynek wewnętrzny do płynnego przejścia z jednej waluty do drugiej. Im lepiej będziemy na to przygotowani, im mądrzejsza polityka gospodarcza będzie prowadzona, tym łagodniejsze skutki dla zwykłych ludzi, a więc i powodów do obaw mniej.

Adam Szejnfeld

Szef sejmowej Komisji Skarbu, były wiceminister gospodarki

Nasi Partnerzy polecają