"Super Express": - Dlaczego rząd i lekarze nie mogą się dogadać?
Adam Sandauer: - Nie powinno dochodzić do protestów, w których pacjent staje się zakładnikiem w konflikcie pomiędzy korporacją a władzami publicznymi. Rząd mógł próbować wcześniej to załatwić. Ustawa o prawach pacjenta pozwala karać związek zawodowy za akcję strajkową przeprowadzoną niezgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Natomiast tu zastosowano protest uderzający w pacjentów, ale nie strajk. To jakby taka luka prawna w ustawie. I rząd wiedział, że ona istnieje! Organizatora nie można ukarać za coś innego niż strajk.
- Bywa jednak, że lekarze działają jako lobbyści firm farmaceutycznych. Kary dla nich ukróciłyby takie praktyki.
- To naganne praktyki i należy za nie karać. Ale błędy mogą być różnej natury. Część z nich jest zawiniona przez lekarzy, a część to zwykłe przypadkowe pomyłki. Ktoś zapisał cyfrę "trzy", a wyszła z tego "dziewiątka". Takie rzeczy się każdemu zdarzają i karanie za to jest przesadą. W takich przypadkach należy wszcząć postępowanie wyjaśniające w celu znalezienia winnego, a nie obwiniać za każdy błąd lekarza.
- Jest jakaś alternatywna forma protestu, tak by nie cierpieli na nim pacjenci?
- Ja innej nie widzę. Natomiast jest pytanie, czy strażacy mogą nie gasić pożaru, bo protestują? Pewne formy protestu są po prostu niedopuszczalne. Podam przykład, do czego to prowadzi. Proszę sobie wyobrazić człowieka, który jest po przeszczepie i bierze leki immunosupresyjne, żeby nie nastąpiło odrzucenie tego organu. Nie ma pieniędzy i dostaje receptę pełnopłatną. Wie pan, co to oznacza?
- Najgorsze.
- Tak, to jest dla niego wyrok. Bo nie może tych leków wykupić.
- Dlaczego władze są tak uparte?
- Chodzi o chęć oszczędzania. Nie trzeba było być wróżką, żeby się domyślić, że tak to się skończy. Czy rząd nie widział wcześniej, jak wielka jest determinacja środowiska lekarskiego i że protest spowoduje, że ileś recept nie będzie refundowanych?
- Ile to jeszcze potrwa?
- Tydzień, dwa może trzy... nie wiem. Ale przez ten czas NFZ nie będzie płacić za leki.
- Jak wyjść z tego błędnego koła?
- Trzeba maksymalnie uprościć system. Można by poddać pod dyskusję taki pomysł, by podzielić leki na dwie grupy. Te pierwsze byłyby darmowe i płacone z budżetu państwa - przeciwbólowe, antybiotyki, leki ratujące życie. Drugą grupą byłyby leki pełnopłatne, bez żadnej refundacji.
- A gdy ktoś potrzebuje leków pełnopłatnych, ale nie stać go na nie?
- Od pomagania mu są inne instytucje w państwie niż lekarze. Oni nie mogą sprawdzać, czy pacjent ma dzieci, czy zaświadczenie o przewlekłości choroby nie jest podrobione itp. O tym mają decydować służby pomocy społecznej. Mają narzędzia, by dawać te zniżki.
Adam Sandauer
Założyciel Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere"