"Super Express": - Wraca pan prosto z Krymu?
Adam Hofman: - Razem z wiceprezesem Adamem Lipińskim wylecieliśmy z Krymu w ostatniej chwili.
- A kiedy pan tam pojechał?
- Gdy w Kijowie się dowiedzieliśmy, że de facto rząd jest już uformowany, a gorąco zaczyna się robić na Krymie, to natychmiast tam pojechaliśmy. Wtedy Rosjanie na Krymie robili to, co teraz robią w Charkowie i Doniecku. Prowokowanie manifestacji, wybijanie szyb, przejmowanie budynków.
- Co na to Ukraińcy? Były tam spory narodowościowe?
- Na Krymie jedyną zorganizowaną siłą gotową bronić jego przynależności do Ukrainy są Tatarzy krymscy. Gdy tam byliśmy, po jednej stronie stało 15 tys. Rosjan, a po drugiej 15 tys. Tatarów. Wytrzymali, nie doszło do starcia. Tam nie było żadnych prześladowań ludności rosyjskiej. Wręcz odwrotnie.
- Ukraińcy czują się tam zahukani?
- Tak. Mówiono nam, że jeśli ktoś się angażuje po stronie ukraińskiej, to zaraz pukają do jego drzwi, znajdują go na Facebooku, grożą jego dzieciom.
- Były niebezpieczne sytuacje? Podobno wyzywano pana od szpionów.
- Mnie i Adama Lipińskiego. Kiedy zaraz po przyjeździe podjechaliśmy wieczorem pod budynki rady obwodowej w Symferopolu.
- Rękoczyny wisiały w powietrzu?
- Zostalibyśmy pobici. To byli ludzie, którzy brali udział w manifestacjach, a następnego dnia rano dowiedzieliśmy się, że zdobyli siedzibę władzy i że to rosyjski specnaz. Zapytali nas, kim jesteśmy. Odpowiedzieliśmy, że jesteśmy obserwatorami z Unii Europejskiej z Polski. Kilku osiłków odeszło od płonącej beczki i uznali, że trzeba nas odpowiednio potraktować, skoro jesteśmy szpionami. Specnaz zna pewnie sposoby, żeby bolało.
- Były groźby? Jakie słowa padały? Ja nawet trochę znam rosyjski.
- Tylko "polski szpion" nadaje się do cytatu. Kolejne słowa już nie. Ale facet, który tym zarządzał, tzw. umysłowy, zorientował się, że dla Rosji nie byłoby korzystne, gdyby pobito w Symferopolu europejskich parlamentarzystów. Opanował swoich i nas wygnał, a my odjechaliśmy.
- Putin poprzestanie na Krymie, czy ta wojna rozleje się na całą Ukrainę?
- Putin stosuje metodę salami, odkrawa plasterek i sprawdza reakcję Zachodu. Jeśli będzie wyrażanie zaniepokojenia czy uchwalanie groźnych uchwał, to Putin pokiwa głową, zgodzi się na jakichś obserwatorów i pójdzie dalej. Nie mam złudzeń, to jest doktryna, która obowiązuje także we współczesnej Federacji Rosyjskiej.
- Putin ma raka mózgu? W poniedziałek Twitter zatrząsł od tego...
- Redaktor Lucas w "The Economist" napisał coś takiego. Takie informacje pojawiają się w krajach w otoczeniu Federacji Rosyjskiej od jakiegoś czasu. Coś takiego mogłoby mieć poważne konsekwencje. Jeśli ktoś wie, że zegar tyka, to nie cofnie się przed niczym.
- Kanclerz Angela Merkel po telefonicznej rozmowie z nim stwierdziła, że utracił kontakt z rzeczywistością.
- Świat zachodni ma problem z postrzeganiem obecnej władzy w Rosji. Być może mniejszy w USA, ale początek kadencji Obamy też wskazywał pewną naiwność.
- Tusk zaczyna mówić Kaczyńskim?
- To środowisko - Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski - przekonało się naocznie, że nasza diagnoza sytuacji i władz rosyjskich jest prawdziwa. Lepiej późno niż wcale. Donald Tusk zorientował się, że Władimir Putin to nie jest przywódca, którego obsypywanie kwiatami obłaskawi i który nie jest zdolny do złych rzeczy.
- Sikorski przeszedł metamorfozę w ciągu ostatnich dwóch miesięcy?
- Chcę wierzyć, że polityka Sikorskiego i Tuska nie jest koniunkturalna i obliczona na grę wewnętrzną.
- Jego słowa "wszyscy będziecie martwi" nie były na szczęście prorocze.
- One były błędem. Były wypowiedziane, gdy Janukowycz był już spakowany, a jego rodzina siedziała już w samolocie.
- Polsce grozi wojna?
- Pan ma małe dzieci, ja mam małe dzieci. Polska musi być na tyle silna, żeby żyły w kraju, który w przyszłości będzie w stanie się sam obronić.
- W tej chwili nie jest w stanie się sam obronić?
- Reakcja Zachodu wobec Ukrainy powinna nam dać do myślenia.
- Że możemy być pozostawieni samym sobie?
- Trzeba wymusić na naszych sojusznikach, żeby nie zostawiać Ukrainy samej. Jeśli nie powstrzymamy Putina, to nie mamy gwarancji, że w innych krajach nie będzie tak samo.
- Internet nabija się z Obamy i twierdzi, że to "miękus", który nie ma żadnych szans w starciu z Putinem.
- Reset amerykańskich stosunków z Rosją na naszych oczach został wysadzony w powietrze. Teraz Barack Obama, po prestiżowej porażce z Putinem w Syrii, ma ostatnią szansę, żeby pokazać swoim sojusznikom, nie tylko nam, że jest w stanie ograć Putina.
- Obama to "miękus"?
- To nasz sojusznik.
- I nie wypada panu tak o nim mówić?
- W tej chwili to jedyna realna nadzieja na powstrzymanie Putina.
- Nie boi się pan, że on, gdy przyjdzie co do czego, wygłosi jakąś tyradę, zamiast wysłać wojska?
- On chyba też zdaje sobie sprawę, że tyrady już nic nie dadzą. Poza tym Rosja w obecnej formule władzy dowodzi dziś innym amerykańskim sojusznikom, że Obama może nie być gwarantem tego, co obiecał.
- Całkiem niedawno pisał pan na Twitterze "gdzie pan jest, panie Protasiewicz?". A pan Protasiewicz był we Frankfurcie.
- Jak byliśmy na Majdanie, jeszcze przed czarnym czwartkiem i wygnaniem Janukowycza, Jacek Protasiewicz mocno nas krytykował. Pisał, że jesteśmy tchórzami i żebyśmy poszli na Majdan.
- Pan też mu pisał, że jest tchórzem.
- Bo spędzliliśmy tam całą noc, byliśmy na Hruszewskiego, gdzie było starcie z Berkutem, żeby móc mówić w Polsce, co tam się naprawdę dzieje. Protasiewicz, kiedy nas wyzywał od tchórzy, był na balu w Sycowie.
ZOBACZ: MEMY Z PUTINEM. Tak internauci szydzą z Putina
- Jak pan skomentuje jego wyskok na lotnisku we Frankfurcie pod znakiem "Heil Hitler!"? Shadenfreude?
- Nie. Dowiedziałem się o tym, będąc na Krymie. Pomyślałem, że Polska w tym momencie potrzebuje wiceprzewodniczącego europarlamentu, żeby kolędował po politykach i gazetach europejskich, namawiając do stanowczej reakcji. Niestety, jego nazwisko pojawiało się w tych gazetach w innym kontekście. To było najsmutniejsze.
- To jest koniec Protasiewicza?
- Ten człowiek ma zasługi u Donalda Tuska, pokonał Schetynę. Ale Jacek Protasiewicz nie ma teraz łatwych dni.
- Schetyna wróci w związku z tym?
- Mówi się, że będzie to Stanisław Huskowski, który organizował akcję politycznego zabijania Schetyny. Jacek Protasiewicz był twarzą akcji, ale mózgiem chyba Huskowski.
- Chcę zapytać o pana częstą obecność w mediach. Nie dotyczy tylko Ukrainy, ale prywatnych spraw.
- Jest jedna gazeta w Polsce, która uznała, że trzeba mnie atakować. Jestem przyzwyczajony, ale posunęli się zdecydowanie za daleko. Zaatakowali moje dzieci, podali adres przedszkola, do którego chodzą, jeżdżą za nimi. To jest rzecz nowa i ja muszę podjąć inne kroki.
- Dlaczego nie dał pan żonie gotówki?
- Ja już to wyjaśniałem. Ta sprawa skończy się w sądzie.
- Nie ma pan poczucia, że trochę się podłożył?
- Nie korzystam z publicznych środków do prywatnych celów. W sądzie łatwo to udowodnić.