- Dobrze zrobił, że to opublikował?
- W takiej formie nie powinny być publikowane. Tam są prywatne dane, adresy. Od tego są dziennikarze śledczy, by takie materiały opracowywać. Nikt nie przebrnie też przecież przez kilkanaście tomów akt.
- Dziennikarze śledczy niby też nie powinni mieć dostępu do tych akt, a mieli.
- I to pokazuje, że prokuratura nie jest w stanie wyjaśnić tej afery. Najlepszą metodą byłaby więc komisja śledcza w Sejmie, o co opozycja apelowała już na początku tej afery.
- Dziennikarzom, którzy mieli dostęp do tych akt, nie udało się wymusić zmian w rządzie. Platforma udawała, że nic się nie stało. I nagle po opublikowaniu przez pana Stonogę zmienił się rząd.
- To był pretekst, który otoczenie Ewy Kopacz wykorzystało do przekonania jej do rekonstrukcji rządu, co ma pomóc w odświeżeniu twarzy Platformy.
- Pani premier sama na to wpadła?
- Myślę, że ktoś jej pomógł, sam pan nieraz gościł różnych doradców pani premier.
- Pana kolega Michał Kamiński?
- Czytam jego publiczne wypowiedzi i myślę, że mógł ją do tego namawiać. Uważam jednak, że sposób wykonania był fatalny. Pani premier pokazała, jak nie przepraszać. Chciała przeprosić Polaków, a przeprosiła tylko wyborców Platformy. To było kiepskie. Chciała pokazać rekonstrukcję rządu, ale nie uspokoiła opinii publicznej i nie mamy ministrów, a tylko spekulacje, kto nimi zostanie. Pogłębiający się chaos wizerunkowy. Tymczasem to była jedyna wartość, z jaką PO mogła iść do tych wyborów. Mogli mówić, że może nie spełniają wszystkich obietnic wyborczych, ale są stabilni i przewidywalni.
- PO teraz popełnia błąd? Czy popełniła rok temu, kiedy na aferę podsłuchową nie zareagowała?
- Oczywiście to jest spóźnione. I to, że wszystkie te odwołane osoby zostały powołane na swoje stanowiska w rządzie Ewy Kopacz już po ujawnieniu taśm, tworzy problem z wiarygodnością pani premier. Wtedy taśmy nie były problemem, przekonywano nas, że to normalne rozmowy. I dziś nagle pani premier na 4 miesiące przed wyborami zmienia zdanie?
- Premier Kopacz zrobiła to ze strachu?
- Tak, po porażce w wyborach prezydenckich i tuż przed wyborami parlamentarnymi wyraźnie się boi. Przecież oni spadli na 3 miejsce w sondażach za nieistniejącą wciąż partię Kukiza.
- Zauważa pan też coś w rodzaju wojny w rodzinie? Publicyści, którzy wierzyli w Ewę Kopacz, jak Jacek Żakowski, teraz mówią wprost: powinna ustąpić.
- Publicyści sympatyzujący z PO mogli przymykać oczy na różne błędy między wyborami, ale kiedy zbliża się kampania wyborcza, widać konsekwencje tych błędów. Platforma w opozycji to rozpad tej partii, bo co ich tak naprawdę łączy? Jaka wspólnota poglądów jest między Romanem Giertychem a Bartoszem Arłukowiczem? Ci ludzie rozbiegną się od razu, gdy zabraknie stanowisk.
- I przybiegną do was?
- Nie sądzę. Jeśli nawet Michał Kamiński i Roman Giertych nie są w stanie zgodzić się co do kierunku, w którym powinna pójść PO, to reszta tej partii też nie dojdzie do zgody.
- Jaki obraz Polski rysuje się z protokołów z afery taśmowej pokazanej przez pana Stonogę?
- Arogancja władzy. Obraz polityków, którzy uważają się za nieusuwalnych i myślą, że będą rządzić po wsze czasy. Tam jest mowa o prywatyzacji Ciech i sprzedaży po zaniżonej cenie...
- I o wielu stosunkach seksualnych.
- To już inna sprawa. Nie chcę wchodzić w kwestie obyczajowe...
- Które miały jednak wpływ na niektóre dymisje.
- To prawda. Jeżeli ktoś załatwia takie sprawy w restauracji, to nie jest chyba z nim najlepiej... Największym problemem jest oderwanie od rzeczywistości tych polityków, których słyszymy na taśmach.
- Sprawa wyszła wiele miesięcy temu. Dlaczego reakcja jest dopiero teraz? Bezwładne elity? Za słabe media?
- Kiedy afera wyszła, rządził jeszcze Donald Tusk. I on umiał to napięcie rozładować...
- Przemycił pan teraz uwagę, że Ewa Kopacz jest nieumiejętna.
- Z całą pewnością nie ma takich umiejętności zarządzania kryzysem jak Donald Tusk.
- Nie jest dobrym liderem?
- Nie jest. Widać to było po kiepskiej reakcji na porażkę prezydenta Komorowskiego. Zamiast zareagować, przemówić, właściwie nie wiedziała, co mówić. Jest złym premierem...
- Trudno, żeby ktoś z opozycji mówił coś innego.
- To prawda, ale jednocześnie chwaliłem Donalda Tuska.
- Kto powinien być premierem, jeżeli nie Ewa Kopacz?
- Najlepsze byłyby jak najszybsze wybory. Ta koalicja nie ma już poparcia większości Polaków i widać, że się sypie.
- PiS kiedyś parł już do przedterminowych wyborów i bardzo na tym stracił. Może warto zaczekać, żeby się jeszcze posypało?
- Być może część polityków opozycji wolałaby, żeby PO posypała się jeszcze bardziej, ale jako obywatel wolałbym przerwać męczarnie Platformy jak najszybciej.
- Pański kolega Michał Kamiński pomagał prezydentowi Komorowskiemu w kampanii?
- Nie wiem, ostatni raz rozmawialiśmy wiele miesięcy temu.
- Jak to się stało, że tacy przyjaciele poszli w dwóch tak różnych kierunkach?
- To Michał poszedł, ja zostałem tam, gdzie byłem, na centroprawicy.
- Jest oportunistą?
- Nie chcę go oskarżać i o byłych kolegach nie będę mówił źle. I to jest moja główna pretensja do Michała, że o byłych kolegach z PiS mówi źle.
- Andrzej Duda dotrzyma wszystkich swoich obietnic wyborczych?
- Media już go rozliczają, choć do zaprzysiężenia zostały jeszcze 2 miesiące.
- Zaczął jednak trochę lawirować...
- Nie zauważyłem tego.
- Mówi między innymi w tym programie, że należy wrócić do poprzedniego wieku emerytalnego. Teraz, powiedzmy, że ewoluuje.
- Popierał propozycję związków zawodowych, Solidarności i OPZZ. I jestem przekonany, że zrobi wszystko, by dotrzymać tych obietnic, do czego będzie potrzebował większości parlamentarnej.
- I dotrzyma umowy z pół milionem frankowiczów? Mówił, że kredyty powinny być przewalutowane po kursie z dnia zaciągnięcia.
- Jestem przekonany, że wszystko, co obiecał, będzie chciał spełnić.
- Co pan sądzi o tych dwóch nieistniejących jeszcze partiach? Np. partii Kukiza?
- Trudno mówić o partiach, które nie ogłosiły jeszcze programu i nie wiemy, z jakich ludzi będą się składały. Chciałbym znać te poglądy. Polityk startujący do parlamentu powinien prezentować więcej poglądów niż tylko JOW-y.
- Poznał pan Pawła Kukiza? Myśli pan, że to, czego on chce, to naprawdę tylko JOW-y?
- Osobiście go nie poznałem, choć słuchałem Aya RL. Jako obywatel wiem jednak za mało o jego poglądach. Widzę jednak, że ma świadomość, że będzie musiał w kampanii dużo popracować.
- Paweł Kukiz powoli sączy ten program i ostatnio napisał, co myśli o mediach. Uważa, że w mediach jest za dużo zagranicznego, np. niemieckiego kapitału.
- Myślę, że to słuszne, należałoby to ograniczyć. I cieszę się, że ktoś ma odwagę to mówić, bo wielu polityków w obawie przed mediami nie chce tego stwierdzić.
- Ja się nie boję, bo "Super Express" jest polski.
- W Niemczech, kiedy dochodzi do próby przejęcia jakiegoś ważnego dziennika, to potrafi interweniować kanclerz Niemiec! Tam takie transakcje się nie odbywają, choć w UE teoretycznie jest swobodny przepływ kapitału.
- Paweł Kukiz uważa, że dziennikarze pracujący dla mediów np. niemieckich nie powinni pracować w mediach publicznych. Nie ukrywajmy, pił do Tomasza Lisa, którego niespecjalnie ceni.
- Nie byłem w programie Lisa od lat. Nie bojkotuję go, ale uznałem, że po tym ataku na córkę pana prezydenta obecność byłaby niestosowna.
- Jarosław Kaczyński będzie premierem?
- Jest liderem całego obozu zjednoczonej prawicy...
- Banały... Przecież widzi pan, że sam zauważył, że ze względu na olbrzymi elektorat negatywny, gdy go nie widać, to słupki rosną.
- Pan wie lepiej, to może ja będę zadawał pytania (śmiech). Wiele mediów przez całe lata mówiło, że prezes Kaczyński pogrąży PiS i prawicę. Tymczasem wygraliśmy wybory prezydenckie, mamy szansę wygrać parlamentarne.
Zobacz: Prof. Wojciech Roszkowski: Gazeta Wyborcza segreguje ludzi