„Super Express”: - Ogłosiliście swoje listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego. Wśród dużych nazwisk pojawia się również pan. I właśnie kaliber postaci na listach sprawia, że wielu komentatorów uznaje je jako spis ludzi do ewakuacji do Brukseli. Uciekacie przed czymś?
Adam Bielan: - Nie rozumiem, co może dziwić w fakcie, że wystawiamy na naszych polityków związanych z obozem Zjednoczonej Prawicy.
- Dziwne jest to, że są na nich ważne w polityce krajowe nazwiska. A już taki Joachim Brudziński z jego bardzo mocną pozycją w partii, druga osoba po Jarosławie Kaczyńskim, może świadczyć, że już w Polsce niewiele dobrego PiS czeka.
- To, że nasze listy oceniane są jako mocne, jest niezwykle budujące, ponieważ takie właśnie powinny być. Przed nami bardzo ważne wybory, w których wybierzemy przedstawicieli do instytucji mającej coraz większy wpływ na nasze życie. Parlament Europejski wespół z Komisją Europejską i Radą Europejską stanowi dziś 80 proc. obowiązującego w UE prawa, dlatego potrzebujemy tam reprezentantów dbających o polskie interesy. Naturalnie, ważną rolę odgrywa również kalendarz wyborczy. Kilka miesięcy po wyborach europejskich odbędą się wybory parlamentarne, Zatem dobry wynik w maju przełoży się, jak sądzę, na wyborcze zwycięstwo jesienią.
- No właśnie. Czy w kontekście kolejnych wyborów, część nazwisk to nie są po prostu lokomotywy wyborcze, które zdobędą PiS dobry wynik, a potem zrezygnują z mandatu europosła?
- Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca w naszym obozie politycznym. Oczywiście, w trakcie kadencji może się zdarzyć, że któryś z naszych reprezentantów zostanie wybrany na jakieś ważne unijne stanowisko, wymagające złożenia mandatu. Nie należy jednakże spodziewać się, by którykolwiek z naszych liderów rozważał rezygnację bezpośrednio po wyborze na posła do PE.
- Czyli wyborów na Biedronia nie robicie?
- Absolutnie. Nie wystawiamy kandydatów po to, by jedynie zapracowali na odpowiedni rezultat naszych list wyborczych, a następnie nie przyjęli mandatu. W odróżnieniu od partii Roberta Biedronia jesteśmy na to zbyt poważnym ugrupowaniem.
- Ale potrzebujecie silnych kandydatów, nawet kosztem krajowej polityki, bo PO i jej koalicjanci szykują wiele mocnych nazwisk – w tym wielu byłych premierów?
- Lista opozycyjna kreowana jest w oparciu o założenie, że poparcie poszczególnych koalicjantów się sumuje. Tak jednak nie jest. Duża część wyborców SLD czy Nowoczesnej bardzo krytycznie ocenia Platformę i trudno mi sobie wyobrazić, by zagłosowali na koalicję tworzoną wokół niej. Wydaje się, że ten elektorat w znacznej części zasili inne ugrupowania, jak choćby Wiosnę.
- Ale Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Belka czy Leszek Miller – jeśli wystartują – nie będą traktowani jako partyjni kandydaci, ale osoby cieszące się dużą ponad partyjną popularnością.
- Mimo takich nazwisk, na listy koalicji opozycyjnej zagłosuje jednak przede wszystkim twardy elektorat anty-PiS. To oczywiście zauważalna siła, jednak zbyt mała by zagwarantować możliwość zwycięstwa. Z kolei łączenie tak skrajnie różnych postaci – od lewicy po konserwatywne skrzydło PO – pokazuje, że nie ma tam żadnej propozycji programowej. Nasze listy gwarantują natomiast spójność programu i jego realizację w Parlamencie Europejskim.
- I gwarantują pytania, o sens ich startu. Taka minister edukacji Anna Zalewska. Dla wielu to zwykła ucieczka przed odpowiedzialnością za chaos, który za chwilę spadnie na oświatę po jej reformie edukacji.
- Cały resort edukacji ciężko pracuje, żeby skutecznie wdrożyć reformę. Natomiast wielokrotnie przekonałem się, że doświadczenie rządowe europosłów bardzo ułatwia pracę w Parlamencie Europejskim i dlatego uważam, że pani minister Anna Zalewska stanowi silny element naszych list. Już 3,5 roku temu miała szansę na mandat europosła po tym, gdy funkcję w rządzie objął Dawid Jackiewicz. Nie zdecydowała się wybierając aktywną pracę dla Polski, właśnie po to, by zrealizować reformę edukacji.
- Witold Waszczykowski, Beata Szydło, Beata Kempa – ich start w wyborach to nagroda za to, że stracili ważne funkcje rządowe, kiedy zdecydowaliście się na zmianę premiera?
- To są przede wszystkim bardzo popularni politycy i jestem przekonany, że osiągną w tych wyborach bardzo dobre wyniki. Oczywiście, listy wyborcze tworzone są przez gremia partyjne. Jednak to wyborcy decydują o tym, kto konkretnie dostanie się do Parlamentu. Te osoby gwarantują, że Polska wydeleguje do Brukseli silną reprezentację polityków, doskonale przygotowanych do pracy na rzecz naszych obywateli.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Adam Bielan o listach PiS do PE: Nikt z mandatu rezygnować nie będzie [WYWIAD]
2019-02-21
10:03
Oczywiście, w trakcie kadencji może się zdarzyć, że któryś z naszych reprezentantów zostanie wybrany na jakieś ważne unijne stanowisko, wymagające złożenia mandatu. Nie należy jednakże spodziewać się, by którykolwiek z naszych liderów rozważał rezygnację bezpośrednio po wyborze na posła do PE - mówi wicemarszałek Senatu, Adam Bielan
i