Adam Bielan o listach PiS do PE: Nikt z mandatu rezygnować nie będzie [WYWIAD]

2019-02-21 10:03

Oczywiście, w trakcie kadencji może się zdarzyć, że któryś z naszych reprezentantów zostanie wybrany na jakieś ważne unijne stanowisko, wymagające złożenia mandatu. Nie należy jednakże spodziewać się, by którykolwiek z naszych liderów rozważał rezygnację bezpośrednio po wyborze na posła do PE - mówi wicemarszałek Senatu, Adam Bielan

Adam Bielan

i

Autor: Archiwum serwisu

„Super Express”: - Ogłosiliście swoje listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego. Wśród dużych nazwisk pojawia się również pan. I właśnie kaliber postaci na listach sprawia, że wielu komentatorów uznaje je jako spis ludzi do ewakuacji do Brukseli. Uciekacie przed czymś?
Adam Bielan: - Nie rozumiem, co może dziwić w fakcie, że wystawiamy na naszych polityków związanych z obozem Zjednoczonej Prawicy.
- Dziwne jest to, że są na nich ważne w polityce krajowe nazwiska. A już taki Joachim Brudziński z jego bardzo mocną pozycją w partii, druga osoba po Jarosławie Kaczyńskim, może świadczyć, że już w Polsce niewiele dobrego PiS czeka.
- To, że nasze listy oceniane są jako mocne, jest niezwykle budujące, ponieważ takie właśnie powinny być. Przed nami bardzo ważne wybory, w których wybierzemy przedstawicieli do instytucji mającej coraz większy wpływ na nasze życie. Parlament Europejski wespół z Komisją Europejską i Radą Europejską stanowi dziś 80 proc. obowiązującego w UE prawa, dlatego potrzebujemy tam reprezentantów dbających o polskie interesy. Naturalnie, ważną rolę odgrywa również kalendarz wyborczy. Kilka miesięcy po wyborach europejskich odbędą się wybory parlamentarne, Zatem dobry wynik w maju przełoży się, jak sądzę, na wyborcze zwycięstwo jesienią.
- No właśnie. Czy w kontekście kolejnych wyborów, część nazwisk to nie są po prostu lokomotywy wyborcze, które zdobędą PiS dobry wynik, a potem zrezygnują z mandatu europosła?
- Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca w naszym obozie politycznym. Oczywiście, w trakcie kadencji może się zdarzyć, że któryś z naszych reprezentantów zostanie wybrany na jakieś ważne unijne stanowisko, wymagające złożenia mandatu. Nie należy jednakże spodziewać się, by którykolwiek z naszych liderów rozważał rezygnację bezpośrednio po wyborze na posła do PE.
- Czyli wyborów na Biedronia nie robicie?
- Absolutnie. Nie wystawiamy kandydatów po to, by jedynie zapracowali na odpowiedni rezultat naszych list wyborczych, a następnie nie przyjęli mandatu. W odróżnieniu od partii Roberta Biedronia jesteśmy na to zbyt poważnym ugrupowaniem.
- Ale potrzebujecie silnych kandydatów, nawet kosztem krajowej polityki, bo PO i jej koalicjanci szykują wiele mocnych nazwisk – w tym wielu byłych premierów?
- Lista opozycyjna kreowana jest w oparciu o założenie, że poparcie poszczególnych koalicjantów się sumuje. Tak jednak nie jest. Duża część wyborców SLD czy Nowoczesnej bardzo krytycznie ocenia Platformę i trudno mi sobie wyobrazić, by zagłosowali na koalicję tworzoną wokół niej. Wydaje się, że ten elektorat w znacznej części zasili inne ugrupowania, jak choćby Wiosnę.
- Ale Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Belka czy Leszek Miller – jeśli wystartują – nie będą traktowani jako partyjni kandydaci, ale osoby cieszące się dużą ponad partyjną popularnością.
- Mimo takich nazwisk, na listy koalicji opozycyjnej zagłosuje jednak przede wszystkim twardy elektorat anty-PiS. To oczywiście zauważalna siła, jednak zbyt mała by zagwarantować możliwość zwycięstwa. Z kolei łączenie tak skrajnie różnych postaci – od lewicy po konserwatywne skrzydło PO – pokazuje, że nie ma tam żadnej propozycji programowej. Nasze listy gwarantują natomiast spójność programu i jego realizację w Parlamencie Europejskim.
- I gwarantują pytania, o sens ich startu. Taka minister edukacji Anna Zalewska. Dla wielu to zwykła ucieczka przed odpowiedzialnością za chaos, który za chwilę spadnie na oświatę po jej reformie edukacji.
- Cały resort edukacji ciężko pracuje, żeby skutecznie wdrożyć reformę. Natomiast wielokrotnie przekonałem się, że doświadczenie rządowe europosłów bardzo ułatwia pracę w Parlamencie Europejskim i dlatego uważam, że pani minister Anna Zalewska stanowi silny element naszych list. Już 3,5 roku temu miała szansę na mandat europosła po tym, gdy funkcję w rządzie objął Dawid Jackiewicz. Nie zdecydowała się wybierając aktywną pracę dla Polski, właśnie po to, by zrealizować reformę edukacji. 
- Witold Waszczykowski, Beata Szydło, Beata Kempa – ich start w wyborach to nagroda za to, że stracili ważne funkcje rządowe, kiedy zdecydowaliście się na zmianę premiera?
- To są przede wszystkim bardzo popularni politycy i jestem przekonany, że osiągną w tych wyborach bardzo dobre wyniki. Oczywiście, listy wyborcze tworzone są przez gremia partyjne. Jednak to wyborcy decydują o tym, kto konkretnie dostanie się do Parlamentu. Te osoby gwarantują, że Polska wydeleguje do Brukseli silną reprezentację polityków, doskonale przygotowanych do pracy na rzecz naszych obywateli.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki