Abp Tadeusz Gocłowski: Jan Paweł II to nie tylko idol popkultury

2011-04-30 4:00

Jesteśmy sentymentalni i emocjonalni, dlatego nasza więź z Janem Pawłem II nosi także tego typu cechy - mówi "SE" abp Tadeusz Gocłowski

"Super Express": - Na początku kwietnia obchodziliśmy szóstą rocznicę śmierci Jana Pawła II. Pokazała ona, że nadal jest on dla Polaków ważną postacią?

Abp Tadeusz Gocłowski: - Nie ulega wątpliwości, że jest ważny nie tylko dla Polaków, ale także dla całego katolickiego świata i świata w wymiarze globalnym. Papież przełamywał bowiem bariery dzielące ludzi i starał się nie tylko na płaszczyźnie wiary, ale także płaszczyźnie ogólnoludzkiej objąć wszystkie problemy trudnego czasu, jakim był przełom wieków. W jego nauce zawsze wybijała się troska o to, żeby człowiek był podmiotem, a nie przedmiotem.

Przeczytaj koniecznie: Jan Paweł II w ANEGDOCIE - Ojciec Święty był znany z niezwykłego humoru - Papież to był niezły jajcarz

- Zaraz po śmierci papieża socjologowie ukuli termin "pokolenie JPII". Zdaniem Waszej Ekscelencji to jedynie konstrukcja naukowa czy realne zjawisko?

- Obserwując młodych ludzi, którzy podjęli próbę utożsamienia się z Janem Pawłem II, można mówić o pokoleniu JPII. Także pokolenie ludzi, którzy teraz są w pełni aktywni i mają ogromne doświadczenie.

- Przez lata postać Jana Pawła II była siłą napędową polskiego katolicyzmu. Czy wraz z jego śmiercią wiara Polaków coś straciła?

- Nie ma wątpliwości, że kiedy Jan Paweł II był obecny, każdy wierny miał bezpośrednie odniesienie. Tym bardziej że, poczynając od roku 1978 aż po początek XXI wieku, niemal stale był z nami poprzez swoje pielgrzymki. Rozumienie problemów współczesności, które prezentował, było bliskie naszemu społeczeństwu. Było bliskie także Kościołowi.

- Jego śmierć musiała więc spowodować, że zabrakło wyrazistego przewodnika Kościoła i wiernych.

- Kiedy odszedł, w pierwszym momencie wydawało się, że jesteśmy trochę osamotnieni. Dziś wydaje się, że przezwyciężamy lekki zastój, który po śmierci Jana Pawła II odnotowaliśmy, sięgając do spuścizny, którą po sobie pozostawił. Nie czerpiemy już z żywych przekazów, ale głębiej analizujemy źródła pisane. Wydaje mi się, że problemy, z którymi się obecnie borykamy, są zbliżone albo tożsame z tymi, do których Papież odnosił się w swoich pismach.

Patrz też: Jan Paweł II zostanie patronem praw człowieka?

- Nie sposób nie zapytać o następcę polskiego Papieża. Czy Benedykt XVI stał się autorytetem dla polskich wiernych?

- Kiedy Benedykt XVI przyjechał do Polski, nasze społeczeństwo przyjmowało go z otwartymi sercami. Myślę, że Polacy - zarówno wierzący, jak i nie - w pełni otworzyli się na kontakt z nim. Pamiętajmy, że jest on zupełnie inną osobowością niż Jan Paweł II, ale jednocześnie człowiekiem bardzo bliskim swojemu poprzednikowi dzięki wieloletniej współpracy z nim. Uczył się od Jana Pawła II aspektów duszpasterskich, które dzisiaj podejmuje.

- Spadło na niego olbrzymie brzemię pontyfikatu Jana Pawła II. Poradził sobie z nim?

- Jestem przekonany, że już wówczas, kiedy byliśmy w Rzymie na pogrzebie Jana Pawła II i Benedykt XVI przemawiał, czuliśmy jak wszedł w jego myśl, serce, ale także praktykę. Nie w tej błyskotliwości kontaktu z człowiekiem, bo może on tego nie ma, ale w wymiarach autentycznej wierności II Soborowi Watykańskiemu i tym nurtom, które podjął Jan Paweł II. Można spokojnie powiedzieć, że jest to wielka kontynuacja na miarę bogatej, choć innej osobowości Benedykta XVI.

- Co dla Kościoła oznacza niedzielna beatyfikacja Jana Pawła II?

- Proces beatyfikacyjny stał się spontaniczną kontynuacją wierności temu, co Kościół widział w Janie Pawle II. A widział w nim nie tylko znakomitą wrażliwość, ale nade wszystko świętość osobistą, to prawdziwe człowieczeństwo ubogacone chrześcijaństwem. Fundamentem tego była głęboka refleksja, ale jednocześnie głęboka więź z Chrystusem. To właśnie nazywamy świętością.

- Co oznacza dla wiernych?

- Jan Paweł II kontynuuje swoją misję już nie jako żyjący wśród nas człowiek, ale jako ten, który nieustannie wstawia się za nami u Pana Boga. Wiele jest problemów, z którymi po ludzku nie możemy sobie poradzić, ale ich rozwiązanie możemy powierzyć szczególnej interwencji błogosławionego Jana Pawła II. Mamy teraz okazję, żeby poprosić go poprzez swoją modlitwę, aby wstawiał się za nami, za Kościołem i za Polską.

- Jan Paweł II stał się postacią z dziedziny popkultury. Beatyfikacja nie pogłębi odejścia od refleksji nad jego dziełem?

- To uzasadniona wątpliwość, jednak nie uciekniemy od tego. Bliskość i popularność jego osoby, która jeszcze wczoraj była wśród nas, a teraz wynoszona jest na ołtarze, sprawia, że mamy do czynienia z tego typu zjawiskami. Komercja, która dotyka każdej dziedziny współczesnego życia, nie ustrzeże się również przed wykorzystaniem postaci Papieża. Kościół oczywiście próbuje łagodzić te zapędy, ale z drugiej strony powiedzmy szczerze, że ludzie oczekują, żeby mieć pamiątki, które utrwalą 1 maja 2011 roku.

- Jan Paweł II jest bardziej autorytetem czy idolem popkultury?

- Zdecydowanie jest on autorytetem, który zasadza się na tym, kim był, co mówił i jaki miał stosunek do człowieka. Kiedy rozmawiamy z ludźmi, to mówią oni, że w jego naukach szukają rozwiązania problemów społecznych, gospodarczych, politycznych czy dotyczących życia Kościoła.

- Komercjalizacja nie niepokoi?

- Odnotowuję to zjawisko, ale uważam, że nie jest to najważniejsza sprawa.

- Nie jest trochę tak, że nasz stosunek do Papieża Polaka to wypadkowa stosunku do wiary - często powierzchownej i bezrefleksyjnej?

- Pamiętajmy, że polska religijność jest bardziej uczuciowa niż w innych krajach. Jesteśmy sentymentalni i emocjonalni, dlatego nasza więź z Janem Pawłem II nosi także tego typu cechy. Wydaje mi się jednak, że będzie zwyciężało to, co jest głębsze - a więc refleksja nad jego bogatą osobowością, z pragnieniem, aby coś z niej zaczerpnąć dla siebie.

- Przy okazji warto zapytać o kondycję polskiego Kościoła. Przez lata komunizmu był on enklawą wolności dla społeczeństwa. Po 1989 roku Kościół nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

- Myślę, że wszyscy się trochę zagubiliśmy po 1989 roku. Na pewno Kościół też się musi uczyć, jak podchodzić do człowieka żyjącego w pełnej wolności. Sam człowiek nie do końca wie, jak z tej wolności korzystać. Po pierwszych pielgrzymkach do Polski Papież powiedział mi, że Polacy mniej go słuchali, kiedy mówił nie tylko o wolności, którą trzeba zdobyć, ale wolności, którą trzeba żyć i z której trzeba korzystać. Wydaje się, że silny fundament wiary i humanizmu opartego na chrześcijańskich wartościach pomoże nam wyjść na prostą w tej niekiedy trudnej sytuacji, w której żyjemy.

- Jak Wasza Ekscelencja widzi rolę Kościoła we współczesnej Polsce?

- Ważne jest to, co jest zapisane w konkordacie, który mówi wyraźnie o dwóch społecznościach - Kościele i państwie. Są one autonomiczne, ale współpracują ze sobą dla dobra człowieka i społeczeństwa. Jeśli zachowamy zdrową autonomię Kościoła i społeczeństwa oraz wzajemny szacunek, w sposób właściwy uda nam się ułożyć relacje z państwem, nie klerykalizując państwa i nie laicyzując Kościoła.

- Kościół może być wyznacznikiem wartości dla współczesnego społeczeństwa?

- Wnikanie w wizję Kościoła i społeczeństwa, jaką prezentował Jan Paweł II, jest doskonałą drogą, jak sobie radzić z wyzwaniami współczesności. Weźmy na przykład jego wystąpienie w polskim parlamencie czy wypowiedzi na temat dobra wspólnego i próbę analizy, czym ono jest i jak je osiągnąć. Są to sprawy, które stale czekają na odkrycie poprzez analizę spuścizny Jana Pawła II. Musimy przenosić jego refleksje na codzienność, ponieważ żyjemy w tym samym wolnym świecie, w którym zostały one wypowiedziane.

Abp Tadeusz Gocłowski

Arcybiskup senior diecezji gdańskiej