"Super Express": - Dialog ekumeniczny był jednym z priorytetów pontyfikatu Jana Pawła II. Można jednak odnieść wrażenie, że z prawosławiem nie toczył się on tak, jak tego życzyliby sobie przedstawiciele obu Kościołów. Co stało na przeszkodzie?
Abp Jeremiasz: - Między prawosławiem i katolicyzmem panują najlepsze stosunki od wieków. Oczywiście dialog nie jest łatwy, bo dotyczy bardzo ważnych elementów nauczania chrześcijańskiego. Nie chodzi oczywiście o to, żeby zakończyć go ad hoc, choć wszyscy na pewno by tego chcieli. Nikt się jednak nie łudził, że będzie to możliwe w tak krótkim czasie. W końcu różnice sięgają 1500 lat wstecz. Jan Paweł II inicjował ten dialog i w pierwszej fazie przebiegał on niezwykle owocnie.
- Co udało się wtedy osiągnąć?
- Członkowie międzynarodowej komisji uzgodnili wspólne stanowisko w sprawie filioque, czyli pochodzenia Ducha Świętego, które dzieliło Kościoły wschodni i zachodni od wieków. Udało się także dojść do porozumienia w sprawie roli biskupa w Kościele i pojmowaniu jego urzędu.
Patrz też: Jan Paweł II w ANEGDOCIE - Ojciec Święty był znany z niezwykłaego humoru - Papież to był niezły jajcarz
- Które kwestie stanęły na jego przeszkodzie?
- Nastąpiło pewne zahamowanie związane z trudną kwestią tzw. unii. Jeśli chodzi o Polskę, mówimy tu o unii brzeskiej, na mocy której Cerkiew prawosławną połączono z Kościołem katolickim. Nie jest to oczywiście w żadnym wypadku wina Jana Pawła II, że nie udało się tu osiągnąć kompromisu. Zrzuciłbym to na karb trudności obiektywnych, dotyczących głównie tego, jak rozwiązać ten problem.
- Zakładam, że to niejedyna sprawa, która nie jest łatwa do rozwiązania...
- Dyskutujemy w tej chwili na temat roli papieża w Kościele, co oczywiście nie jest prostą sprawą do rozwiązania, gdyż mamy tu ciągle do czynienia z pewnymi schematami myślenia i uprzedzeniami. Dialog jednak trwa i powoli kolejne bariery na drodze do wspólnego stanowiska w tej sprawie są przełamywane.
- Jan Paweł II wielokrotnie pielgrzymował do krajów prawosławnych, takich jak Grecja, Gruzja, Bułgaria czy Rumunia. Udało się dzięki nim przełamać różnice między prawosławiem a katolicyzmem?
- Myślę, że częściowo się to udało, tak jak w Grecji czy Rumunii. Jednak niektóre działania, może bardziej Watykanu niż samego papieża, wzmocniły wśród prawosławnych nieufność. Niekiedy odczuwali oni, że są elementy uniwersalizmu, który powtarza postawy z przeszłości. Dostrzegano, że jest to część polityki, która dąży do tworzenia unii w sensie podporządkowania lokalnych Kościołów rzymskokatolickiej koncepcji jedności.
- Wydaje się, że największa nieufność wobec Watykanu płynie z Patriarchatu Moskiewskiego. Skąd się ona bierze?
- Nie wydaje mi się, żeby panowała tu większa nieufność niż między Watykanem a Konstantynopolem, Jerozolimą czy Aleksandrią. W wypadku Watykanu i Patriarchatu Moskiewskiego mamy do czynienia z dwoma potężnymi Kościołami i być może niektóre różnice nabierają większego znaczenia. Ja jednak widzę sprawy odwrotnie. Od lat ze strony Watykanu i Moskwy podkreśla się jedność stanowisk w bardzo wielu kwestiach. Wspólne działanie przyniosło efekt, chociażby w kwestii projektu tzw. konstytucji europejskiej. Został on w dużej mierze zmodyfikowany pod wspólnym naciskiem całego świata chrześcijańskiego. Motorem tych wspólnych działań był właśnie Watykan i Moskwa. Udało się też osiągnąć jedność w kwestii bioetyki czy stosunku do aborcji.
- Czemu w takim razie nie udało się uzyskać zgody Patriarchatu Moskiewskiego dla pielgrzymki do Rosji?
- Wracamy tu znowu do kwestii unii. Oczekiwano bardziej zdecydowanego i jasnego stanowiska w tej sprawie. Dopóki go nie było, Kościół w Rosji nie widział możliwości takiej wizyty.
- Wielu obserwatorów podkreśla, że przeszkodą w dialogu z Moskwą była narodowość Jana Pawła II.
- Myślę, że nie miało to żadnego wpływu. Czy byłby to Włoch, czy Niemiec, natrafiłby na taką samą postawę. Problemy, które występują między Watykanem a całym światem prawosławnym, wymagają ostrożności i unikania gwałtownych ruchów.
- Były jakieś gwałtowne ruchy, które wzmocniły nieporozumienia między Patriarchatem Moskiewskim a Watykanem?
- Proszę nie zapominać, że na przełomie lat 80. i 90. toczył się ogromny spór wewnątrz Cerkwi na Ukrainie. Włączyły się w ten konflikt czynniki polityczne, także z zagranicy. W tym kontekście Kościół katolicki, choć nie zajął w tej sprawie oficjalnego stanowiska, wyraźnie jednak wspierał myśl o unii.
- Patriarchat Moskiewski nie bał się siły misjonarzy katolickich?
- W przeciwieństwie do prawosławia, które chce nawracać, dając przykład swoim codziennym zachowaniem, katolicyzm prowadzi zinstytucjonalizowaną działalność misyjną, która ma często wymiar polityczny. Wykorzystywała ona aktualne słabości prawosławia. Pamiętajmy, że po 70 latach prześladowań Cerkiew rosyjska miała zdruzgotane struktury. Na początku lat 90. akcja misyjna Kościoła katolickiego przybierała agresywny charakter. Stąd na pewno wynika nieufność Patriarchatu Moskiewskiego wobec Watykanu. Wierzę jednak, że trwający dialog pozwoli wyzbyć się tych wzajemnych nieporozumień.
Abp Jeremiasz
Ordynariusz diecezji wrocławsko-szczecińskiej Kościoła prawosławnego