Jeszcze w latach 80. Jaruzelski starał się przywrócić tradycyjny komunizm. W połowie dekady zrozumiał jednak, że do tego musiałby trzymać całe społeczeństwo pod bagnetami. To byłoby ryzykowne, gdyż ZSRR chylił się już ku upadkowi, a Jaruzelski tracił mocodawcę. Zdecydował się więc uratować dla swoich kamratów tyle, ile się da. Działał w imię zasady, że skoro musi dojść do gwałtu, to niech przynajmniej będzie przyjemny.
Ta kalkulacja częściowo się sprawdziła. Dzięki niej przemiany w Polsce obyły się bez starć i ofiar. Generał w przeciwieństwie do Ceauşescu nie chciał już wojować i siłą utrzymać władzy.
Uważam, że nie ma dla niego miejsca ani w więzieniu, ani w Pałacu Prezydenckim. Generałowi należy się od nas po prostu abolicja.
Ryszard Bugaj
Ekonomista, w latach PRL działacz opozycji demokratycznej