Sławomir Jastrzębowski PROSZĘ NIE UŻYWAĆ

i

Autor: Andrzej Lange

Sławomir Jastrzębowski: Policja - Rutkowski. Komu wierzyć?

2012-02-09 11:12

Zmiany, zmiany, zmiany! Do policji przyszedł nowy szef, komendant główny (Marek Działoszyński) i natychmiast zrobił porządki. Do tej pory policjanci łapali bandytów, wykrywali przestępstwa i dbali o bezpieczeństwo, ale przy nowym komendancie to już chyba przeszłość. Świeży a bezkompromisowy szeryf uznał, że policja będzie bardziej widoczna i lepiej służyć będzie narodowi, jeśli zacznie pozywać ludzi do sądów.

Na pierwszy ogień ma iść Rutkowski. Na razie policja - z nieznanych nikomu powodów - nie może Rutkowskiego po prostu zastrzelić przy próbie ucieczki, więc postanowiła go nękać sądem. Policjanci będą siedzieć i zastanawiać się, jak pozew sformułować.

Jak już się dowiedzą, to wkręcą w swoje maszyny do pisania swoje słynne kalki w kolorze fioletowym. Jak już wkręcą, będą stukać w klawisze (niektórzy policjanci dość często się mylą i klnąc, wkręcają nowe kalki). Następnie włożą pozew w kopertę i wyślą do sądu listem poleconym. Po pół roku zacznie się pierwsza rozprawa.

Gdy przyjdzie policja, Rutkowski zrobi sobie show

Przyjdą policjanci (no bo od czego są policjanci?) i Rutkowski w okularach zrobi sobie show. Później będą kolejne rozprawy. Wyrok, apelacja i może kasacja. Potrwa to ze dwa lata - jak dobrze pójdzie. My, społeczeństwo, będziemy się cieszyć, że policjanci ładnie i sprytnie chodzą do sądów, a po ulicach chodzić będą w tym samym czasie równie ładnie i sprytnie bandyci.

Gdyby ktoś chciał wiedzieć, o co chodzi policji, to szeryf twierdzi, że Rutkowski to kłamca, bo powiedział, że rodzina Madzi nie miała opieki psychologów i negocjatorów.

Według komendanta - miała. Tyle że sama rodzina publicznie powiedziała, że kłamie komendant główny, a nie Rutkowski. Bardzo dobrze, że tak powiedzieli: teraz policja będzie mogła ich pozwać! Na koniec: policja twierdzi, że ma notatkę z propozycją wsparcia psychologów. Rutkowski twierdzi, że ma inną, że jego pracownik był na Marsie. Komu wierzyć?