"Super Express": - Przeprowadzony w warszawskim ratuszu wewnętrzny audyt w sprawie reprywatyzacji ma być druzgocący dla władz stolicy. Jak ocenia pan to, co znalazło się w dokumencie?
Robert Kropiwnicki: - Zaznaczam, że nie znam jeszcze całości dokumentu, jako pierwszy zapoznał się z nim przewodniczący Patryk Jaki. O "druzgocącym raporcie" mówił Sebastian Kaleta, członek komisji weryfikacyjnej. Widocznie przewodniczący przekazał ten dokument panu Kalecie wcześniej niż nam. Oczywiste jest, że nieprawidłowości w stolicy były, jednak oskarżenia pod adresem prezydent stolicy, słowa o "druzgocącym audycie" służą jedynie politycznej hucpie Prawa i Sprawiedliwości.
- Sam pan mówi jednak, że nieprawidłowości były. Czy tak po ludzku nie wstyd panu, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest w tej samej partii co pan?
- Absolutnie nie! W żadnym razie nie wolno patrzeć na prezydenturę pani Hanny Gronkiewicz-Waltz wyłącznie przez pryzmat reprywatyzacji. Proszę zwrócić uwagę, jak bardzo Warszawa podczas tych lat się zmieniła. Nie muszę panu mówić, że dzięki obecnej prezydent w Warszawie jest metro - za jej kadencji dokończono budowę pierwszej, i centralnego odcinka drugiej linii. Zakończono remont Krakowskiego Przedmieścia. To oczywiste sukcesy. Wystarczy to porównać z tym, jak wyglądała Warszawa za rządów poprzedników pani prezydent, na przykład Lecha Kaczyńskiego, kiedy inwestycji prawie nie było.
- Statystyki mówią jednak wyraźnie, że najwięcej zwrotów miało miejsce właśnie za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz. A Lech Kaczyński pod koniec swojej kadencji proceder ukrócił.
- Faktycznie bardzo się zdenerwował, gdy zobaczył działania swoich urzędników w sprawie ogródków działkowych. Przestał podpisywać decyzje zwrotowe. Jednak potem, za rządów komisarza mianowanego przez rząd PiS, proceder został przywrócony. A co do statystyk - można oceniać ją różnie. Jeśli mówimy o zwrotach en masse, faktycznie najwięcej było ich pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę zwroty kamienic z mieszkańcami, to okaże się, że pomimo najdłuższego okresu urzędowania, pod rządami obecnej prezydent stolicy tego typu zwrotów było najmniej.
- Dobrze pan jednak wie, że tu chodzi też o budynki użyteczności publicznej czy wyłudzone od miasta cenne działki. Cała afera zaczęła się od działki przy dawnej Chmielnej 70, na pl. Defilad.
- Jednak zwroty kamienic z mieszkańcami wiążą się z ludzką krzywdą. W innych przypadkach mamy do czynienia z kradzieżą. Też naganną, ale bez tak tragicznych skutków. Należy też pamiętać o tym, że to prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz dziką reprywatyzację w stolicy ukróciła, zwalniając w ubiegłym roku odpowiedzialnych za proceder urzędników. I to Platforma Obywatelska dzięki determinacji Hanny Gronkiewicz-Waltz uchwaliła małą ustawę reprywatyzacyjną, która zablokowała zwroty żłobków, przedszkoli i komisariatów.
- W 2016 r.. Tymczasem już kilka lat wcześniej, na pewno po zamordowaniu Jolanty Brzeskiej, stało się jasne, że w Warszawie działa mafia czyścicieli kamienic. Dlaczego pani prezydent nie reagowała wtedy?
- Prezydent popełniła błąd, bo zaufała odziedziczonym po Lechu Kaczyńskim urzędnikom, takim jak Marcin Bajko czy Jakub R. Dopiero po latach zorientowała się, że zawierzyła przestępcom.
POLECAMY:
Rekonstrukcja rządu Beaty Szydło. Jest ważna deklaracja
Jarosław Kaczyński wrócił do pracy po chorobie
Sokołowski "Masa" WYZNAJE: Rabiej był moim chłopcem na posyłki