Janusz Korwin-Mikke: Nie mam pretensji do sądu i PKW, mam do ustawodawcy

2011-09-21 20:15

"Super Express": - To będą pierwsze wybory w demokratycznej Polsce bez głównego krytyka demokracji. Symboliczne. Janusz Korwin-Mikke: - Niestety tak. Nie będę kandydował osobiście, ale to nie znaczy, że nie startuje moja partia Nowa Prawica. Startuje i wejdzie do Sejmu.

- Nie startuje w całym kraju, ale tylko w 20 okręgach. To niweluje te szanse.

- Jeżeli nastawienie mediów będzie takie, że będą nas dostrzegały, to nie będzie problemu, jestem spokojny.

- Wyjaśnijmy, dlaczego pana zabraknie?

- Zgodnie z kodeksem wyborczym partie zarejestrowane w 21 okręgach startują w całym kraju. Zgłosiliśmy podpisy w 25 okręgach. 20 nam przyjęto, a w 5 pojawiały się trudności, nie uznano nam części podpisów. Z tym że 21. okręg zarejestrowano nam po czasie. I tu zaczyna się kuriozum. Ustawa mówi dwie sprzeczne rzeczy. Z jednej, że prawo do startu mamy, gdyż zarejestrowaliśmy się w 21 okręgach. Z drugiej, że nie mamy, gdyż nie zarejestrowaliśmy tego 21. okręgu we właściwym czasie.

- Ale złożyli państwo podpisy o czasie?

- Jak najbardziej. I to jest dziwaczne, bo rejestracja zależała tu od opóźnień pracy lokalnej komisji, a nie od nas. W ten sposób można złożyć do grobu każdą partię.

- Zastanawiam się, czy można to jakoś uściślić w przepisach...

- Zapewne nie można, bo podważanie podpisów zawsze jest i będzie uznaniowe. Te warszawskie komisje działały jednak wbrew wyrokowi Sądu Najwyższego! SN wcześniej orzekł już, że jeżeli na listach poparcia jest PESEL, to można sprawdzić nazwisko. Tu komisja widząc niewyraźny podpis po prostu skreślała i PESEL miała w nosie.

- Decyzja Sądu Najwyższego w pańskiej sprawie zaskoczyła pana?

- Liczyłem się z tym, że protest zostanie odrzucony. Miałem jednak nadzieję, ze skoro sąd go przyjął, to wyda jakieś postanowienie. Zdecydował się jednak postanowienia nie wydać. To dziwne. Dodam też, że według ekspertów sąd wydałby opinię korzystną dla nas, gdyby miał taką możliwość! Problem w tym, że nie ma odpowiedniej ścieżki prawnej, która na to pozwala! To paradoksalna sytuacja, w której sąd może po wyborach unieważnić wybory, ale nie może unieważnić drobnej decyzji komisji wyborczej w kampanii. Choćby prowadziła ona do unieważnienia wyborów. To nie jest zresztą wina Państwowej Komisji Wyborczej ani Sądu Najwyższego, tylko luk w prawie z winy parlamentu.

- Nie czuje się pan zatem pokrzywdzony przez PKW ani SN?

- Absolutnie nie. Przeciwko nam działały dwie lokalne komisje wyborcze w Warszawie. Być może dlatego, że Warszawa to miasto biurokracji, a my tę biurokrację tępimy jako jedyni. Ciekawe jest to, że rzecznik prasowy SN podobno prosił, by móc ogłosić wyrok w mojej sprawie. Jest nim sędzia Hofmański, który miał dzięki temu chwilę satysfakcji. W swoim czasie nazwałem m.in. go znacznie dosadniej niż łajdakiem. Chodziło o sprawę byłego prezydenta Szczecina i senatora RP Mariana Jurczyka. Jurczyk był agentem SB, co stwierdziły cztery różne składy sędziowskie. I w Sądzie Najwyższym m.in. pan sędzia Hofmański orzekł, że Jurczyk "oczywiście" nie był agentem. To tak jakby dał w pysk wszystkim poprzednim sędziom! Wyzwałem skład od łajdaków, ale sprawa została umorzona. Dziś pan Hofmański mógł się odegrać.

Janusz Korwin-Mikke

Prezes Kongresu Nowej Prawicy