Chorzy muszą czekać w kolejkach do lekarza. Pani Ewa z Mazowsza ma termin operacji na grudzień 2025
Chociaż Ministerstwo Zdrowia wdraża pomysły na poprawę dostępności lekarzy i zabiegów, pacjenci wciąż są zmuszeni czekać miesiącami lub nawet latami na pomoc medyczną. Najdłużej trzeba czekać na skomplikowane operacje wykonywane przez doświadczonych specjalistów. Przekonała się o tym pani Ewa Jakubowska z Prażmowa na Mazowszu, która cierpi z powodu torbieli synowialnej kręgosłupa powodującej silne bóle. Neurochirurg w prywatnej klinice w Warszawie polecił jej w ramach terapii wykonać blokadę kręgosłupa, aby uśmierzyć ból. – Na tę blokadę na NFZ w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim czekałam rok. Pan profesor następnie zalecił usunięcie torbieli metodą endoskopową. Uprzedził, że długo się czeka na operację, bo w pierwszej kolejności są operowani pacjenci onkologiczni. Mogłam wykonać ten zabieg u niego prywatnie, lecz koszt to 26 tys. zł, więc zapisałam się na operację do tego samego lekarza w szpitalu na NFZ. Termin: grudzień 2025 r. – żali się pani Ewa.
Cierpiąca na chorobę ucha środkowego pani Justyna ma operację wyznaczoną na kwiecień przyszłego roku
Podobne są perypetie innej Czytelniczki „Super Expressu”. Justyna Sikora z Gdańska cierpi od wczesnej młodości na chorobę ucha środkowego. W błonie bębenkowej jej uszu powstały otwory, co powoduje nawracające ostre stany zapalne skutkujące bardzo mocnym bólem i utratą słuchu. W 2020 r. otolaryngolog, do którego pani Justyna chodziła prywatnie, stwierdził obecność guzka – perlaka. Specjalista zalecił jego wycięcie. – W listopadzie 2021 r. lekarz z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku wyznaczył mi termin operacji pierwszego ucha na 4 kwietnia 2024 r. Pomyślałam, że to kpina, ale okazało się, że są długie kolejki. Czyli muszę długo czekać, aby zoperować jedno ucho, a dopiero później będę mogła zapisać się na operację drugiego, aby znowu czekać dwa lata – opowiada pacjentka. Gdyby zdecydowała się wykonać operację prywatnie, nie byłoby kolejki, ale koszt zabiegu wyniósłby 16 tys. zł. Polacy czekają w długich kolejkach nie tylko na zabiegi, lecz także na konsultacje u lekarzy specjalistów. Niewiele pomogło w tej kwestii zlikwidowanie przez resort zdrowia limitów. – Chodzę z bolącym kręgosłupem. Na wizytę do ortopedy zapisałam się w marcu tego roku, ale do lekarza dostanę się dopiero w styczniu 2023 r. Jak w tych warunkach można się leczyć? – zastanawia się Józefa Izdebska (89 l.) z Siedlec.
Skąd biorą się długie kolejki na operacje? Ekspert wskazał trzy przyczyny
W podobnej sytuacji jest bardzo wielu pacjentów. Skąd biorą się takie długie kolejki w ochronie zdrowia? – Z jednej strony jest za mało personelu, głównie lekarzy specjalistów. Po drugie, lekarze, którzy są, bywają nieefektywnie wykorzystywani, bo dużo czasu poświęcają na biurokrację, zamiast na leczenie chorych – uważa dr Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. – Trzecia przyczyna: pacjenci często chodzą do jednej placówki przekonani, że tam leczy się najlepiej, i powstaje wówczas kolejka. Czasami kieruję swoich pacjentów do innych poradni i okazuje się, że zamiast czekać rok, dostają się do specjalisty już na drugi dzień – opowiada dr Zieliński, który ma w związku z tym radę: warto zadzwonić do kilku przychodni i spytać o terminy przyjęć. Czasami ten sam lekarz pracuje w kilku placówkach, więc jakość leczenia będzie taka sama. ABR, WOŹ
Nie wiadomo, na jak długo operacja pomoże
Justyna Sikora z Gdańska: – Od wielu lat cierpię na choroby ucha środkowego. Mam otwory w błonie bębenkowej prawego i lewego uszu. Muszę bardzo uważać, aby mnie nie przewiało ani nie dostała się do uszu woda, bo skutkuje to bardzo mocnym bólem i utratą słuchu. W 2021 r. zdecydowałam się na operację. Koszt prywatnie to 16 tys. zł, a nie wiadomo, na jak długo to pomoże, bo uszkodzenia uszu mogą się powtarzać. Postanowiłam wykonać operację na NFZ. W listopadzie 2021 r. lekarz wyznaczył mi termin operacji pierwszego ucha: 4 kwietnia 2024 r. Nie rozważałam operacji w innym szpitalu, bo chcę zostać zoperowana przez zaufanego neurologa.
Muszę cierpieć i czekać
Józefa Izdebska (89 l.) z Siedlec: – To skandal, co dzieje się z terminami do lekarzy specjalistów. Prędzej człowiek umrze, zanim dostanie się do specjalistycznej poradni lub lekarza specjalisty. Leczę się u ortopedy. Na wizytę zapisałam się w marcu tego roku, ale do lekarza dostanę się dopiero w styczniu 2023 r. Jak w takich warunkach można się leczyć? Chodzę z bolącym kręgosłupem i nic nie mogę zrobić. Na wizyty prywatne mnie nie stać. Muszę więc cierpieć i czekać.
Płacimy ZUS i jesteśmy upokarzani
Elżbieta Michalak (73 l.) ze Stoku Lackiego (woj. mazowieckie): - Leczę się u kilku specjalistów i ciągle miesiącami czekam na jakaś wizytę. Najbardziej potrzebna mi jest wizyta w poradni naczyniowej. Muszę pilnie dostać skierowanie na badania, bo bardzo źle się czuję. I co z tego, kiedy lekarza będę mogła zobaczyć dopiero pod koniec grudnia, a na wizytę czekam od kwietnia. Podobnie jest z okulistą. By zbadać wzrok i zmienić okulary, muszę czekać do końca stycznia 2023 r. To skandal, że mimo płacenia składek nie mamy zapewnionej opieki lekarskiej od razu, tylko musimy przechodzić takie upokorzenia.
Przykładowe terminy świadczeń medycznych
- Endoprotezoplastyka stawu biodrowego (woj. pomorskie) – 31 lipca 2023 r.
- Konsultacja w poradni chirurgii naczyniowej (woj. pomorskie) – 1 grudnia 2023 r.
- Wolne miejsce na oddziale neurochirurgicznym w szpitalu (woj. lubuskie) – 18 grudnia 2023 r.
- Wizyta w poradni neurochirurgicznej (woj. śląskie) – 15 maja 2023 r.
- Konsultacja ortopedyczna (woj. mazowieckie) – 22 maja 2023 r.
- Konsultacja okulistyczna (woj. mazowieckie) – 13 stycznia 2023 r.
- Operacja neurochirurgiczna laparoskopowa (woj. mazowieckie) – 7 grudnia 2025 r.
- Operacja neurochirurgiczna (woj. pomorskie) – 4 kwietnia 2024 r.
"NFZ nisko wycenia świadczenia"- komentuje dr n. med. Tomasz Imiela, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie
- Dostęp do usług medycznych jest limitowany przez to, jak są finansowane zabiegi oraz konsultacje specjalistyczne. Kolejki czasami skracają się z dwóch lat do dwóch tygodni, jeśli NFZ zwiększy środki na dane świadczenie. Niestety, NFZ bardzo nisko wycenia wiele świadczeń. Bywa, że porada jest wyceniona np. na 30 zł, a realnie kosztuje 40 zł. Zarządca poradni próbuje wtedy wyjść na zero i np. skraca czas obsługi jednego pacjenta, co odbija się na jakości leczenia. Aktualnie inflacja sprawia, że koszty pracy personelu lekarskiego są wysokie. A poza tym trudno znaleźć chętnych do pracy. Skoro lekarze mogą dostać wyższą stawkę w gabinecie, który działa komercyjnie, niż w gabinecie na NFZ, to trudno oczekiwać, że będą wykonywać tę samą pracę za dużo mniejsze pieniądze. Koszty przeprowadzania zabiegów również są wysokie, bo składają się na nie nie tylko wynagrodzenia specjalistów (anestezjolog, chirurg, sanitariuszki), lecz także wynajęcie sali, materiały czy koszt pobytu pacjenta w szpitalu. Zabiegi, które są wykonywane na NFZ, są bardzo drogie, tylko pacjenci tego nie odczuwają. Publiczny system opieki medycznej jest patologiczny, ponieważ z jednej strony nie chodzi w nim o działanie dla zysku, ale jednocześnie od zarządców placówek medycznych wymaga się, aby dbali o zysk finansowy.