Pogrom kielecki

i

Autor: AP/APHS443727

70 rocznica wstrząsającego pogromu kieleckiego

2016-07-04 13:28

W poniedziałek 4 lipca odbędą się uroczystości upamiętniające tzw. "pogrom kielecki". W 70 rocznicy tych tragicznych wydarzeń weźmie udział prezydent Andrzej Duda. Oprócz niego swoją obecność zapowiedziało kilkudziesięciu przedstawicieli władz państwowych i samorządowych. Wydarzenia z 1946 roku uchodzą za najbardziej krwawy z antyżydowskich pogromów w powojennej Polsce. W jego trakcie  zamordowano 37 Żydów i 3 Polaków. Co najmniej drugie tyle osób zostało rannych. Początek uroczystości planowany jest na godzinę 12 przy kamienicy na ulicy Planty.

Po II Wojnie Światowej w Kielcach mieszkało ok. 300 Żydów (przed nawet ok. 80 tysięcy), głównie w domach przy ul. Planty. Mieściła się tam też siedziba przedstawicielstwa Wojewódzkiego Komitetu Żydów w Kielcach oraz kibuc.

W Polsce wciąż zdarzały się wówczas przypadki antysemityzmu znane z XX-lecia międzywojennego. Ponadto stosunek do Żydów bywał niechętny, ponieważ wielu z nich objęło ważne funkcje urzędowe w komunistycznej władzy, w tym w osławionym Urzędzie Bezpieczeństwa. M.in. to doprowadziło do tragedii, która miała miejsce 4 lipca.

Jako, że temat ten był w latach PRL tematem tabu, wciąż nie ma jednoznacznego stanowiska historyków o to, co spowodowało wybuch nienawiści. Pojawiają się różne koncepcje, np. prowokacji antykomunistycznego podziemia. Jednak za oficjalną przyczynę uznaje się zaginięcie 1 lipca 8-letniego chłopca, który powrócił do domu po 3 dniach. Powiedział on milicjantom, że był przetrzymywany przez Żydów w piwnicy kamienicy przy ul. Planty 7. Miał tam także widzieć zwłoki innych dzieci, ale udało mu się uciec. Milicjanci zabrali chłopca oraz jego ojca i poszli pod wskazany adres. Razem z nimi w miasto ruszyła plotka o tym, że Żydzi porywają i mordują polskie dzieci. Wedle jednych używali ich krwi do poprawy kondycji wyniszczonej przez lata katorgi w obozach. Inni zaś twierdzili, że krew dzieci była im potrzebna do wyrobu macy.

Przybyli na miejsce milicjanci napotkali opór mieszkańców,l którzy tłumaczyli, że w budynku nie ma nawet piwnic, gdzie rzekomo miał być przetrzymywany chłopak. Funkcjonariusze siłą wdarli się do budynku. Padły strzały i kilku Żydów zostało zastrzelonych. To spodowało obłęd również wśród zwykłych mieszkańców. Żydów wyciągano z mieszkań, bito i mordowano, bez względu na płeć czy wiek. Wstrząsające relacje z tamtych wydarzeń opowiadają m.in. o wyrzucenia Żydów z II piętra. Co więcej, jedna z osób wspominała np.: - Widziałem, jak ktoś wszedł na balkon z dzieckiem i uderzył jego głową o ścianę.

Już 9 lipca rozpoczął się proces uczestników pogromu. Sąd potrzebował dwóch dni na wydanie 9 wyroków śmierci, które wykonano 12 lipca. Oficjalna, komunistyczna propaganda głosiła, że pogrom był dziełem „AK, WiN i reakcyjnych sił polskich panów z NSZ”.

Warto dodać, że w 1996 roku, 50 lat po pogromie kieleckim, Henryk Błaszczyk przedstawił dokumentalistom Andrzejowi Miłoszowi i Piotrowi Weychertowi (autorom filmu o tragicznych wydarzeniach) swoją wersję wydarzeń. Przyznał, że to ojciec kazał mu mówić, że został porwany przez Żydów i to samo kazał mu powtórzyć milicjantom. Jak mówił ze łzami w oczach: – Ja się czuję, jakbym był winien pogromu.

W niedzielę list dotyczący pogromu kieleckiego wystosowała premier Beata Szydło: - Nie ma w Polsce przyzwolenia na piętnowanie ze względu na wyznanie i nie ma miejsca na rasizm. Przypominanie o zbrodni popełnionej w Kielcach jest naszym moralnym obowiązkiem oraz ważnym ogniwem dzieła pojednania (...) Uroczystości 70. rocznicy pogromu kieleckiego są hołdem złożonym jego ofiarom, ale także dowodem wiary, że przywracanie nawet trudnej prawdy historycznej pozwala budować lepszą przyszłość. Przyszłość opartą o dialog, pamięć i pojednanie.

Zobacz także: Sondaż dla Se.pl: Piłsudski najwybitniejszym politykiem