Do tragicznej śmierci Marka Rosiaka, działacza Prawa i Sprawiedliwości z Łodzi doszło w październiku 2010 roku. To wtedy do siedziby w Łodzi wszedł z bronią Ryszard Cyba i zaatakował znajdujących się w jednym z pomieszczeń działaczy PiS: Marka Rosiaka oraz Pawła Kowalskiego. Rosiak został trafiony pięciokrotnie, m.in. w klatkę piersiową, zginął na miejscu.
W 2011 r. Cyba usłyszał wyrok dożywocia za zabójstwo działacza PiS oraz atak na drugiego z mężczyzn asystenta posła Jarosława Jagiełły. Teraz media podały, że opuścił on zakład karny, ale trafił do innego miejsca. Do sprawy odniosła się rzecznik Służby Więziennej ppłk Arleta Pęconek:
Skazany przebywał w Zakładzie Karnym w Czarnem w oddziale szpitalnym dla przewlekle chorych. Podczas odbywania kary był pod stałą opieką medyczną i psychologiczną. Po konsultacji psychiatrycznej dyrektor jednostki poinformował sąd okręgowy o stanie zdrowia skazanego. Na polecenie sądu odbyły się badania sądowo psychiatryczne realizowane przez biegłych, na podstawie którego sąd uznał, że skazany nie może przebywać w warunkach zakładu karnego. W efekcie tego łódzki sąd wydał postanowienie o zawieszeniu wobec osadzonego postępowania wykonawczego w zakresie wykonywania kary pozbawienia wolności. Osadzony 18 marca br. konwojem Służby Więziennej został przewieziony do właściwej placówki. Dyrektor jednostki nie otrzymfwięał żadnych zgłoszeń o niewłaściwym zachowaniu mężczyzny w placówce - poinformowała we wtorek (1.04) rzeczniczka w rozmowie z PAP.
Jak wyjaśniła, stwierdzono trwałą niezdolność mężczyzny do odbywania kary i to, że osadzony wymaga opieki w warunkach zakładu opiekuńczo-leczniczego lub domu opieki.
Głos w sprawie zabrał tez sąd: - Ryszard Cyba skazany za zabójstwo Marka Rosiaka w biurze PiS w Łodzi w 2010 r. został zwolniony z zakładu karnego z uwagi na stan zdrowia. Nie oznacza to, że został uwolniony - poinformował rzecznik łódzkiego sądu okręgowego sędzia Grzegorz Gała, podaje PAP. Z więzienia Cyba trafił do DPS-u, stamtąd do szpitala psychiatrycznego.
Zabójstwo Marka Rosiaka
Sprawa mordu w Łodzi z 2010 roku wstrząsnęła Polską i światem polityki. Kilka lat temu w rozmowie z "Super Expressem" Mariusz Rusiecki opowiadał o sytuacji, której był świadkiem: - To nie było przypadkowe miejsce i przypadkowa ofiara. Pamiętam jak ten człowiek leżał obezwładniony na korytarzu już po zabiciu Marka i krzyczał z nienawiścią, że chciał zabić prezesa Kaczyńskiego, ale się nie udało - mówił nam w 2019 roku.
