- Byliśmy dobrym małżeństwem, ale nie tradycyjnym. Już w związku nadal najważniejsza była dla nas praca i pasja. I związane z nimi emocje... Przy nich na domowe, zwyczajne sprawy nie było miejsca. Łączyła nas przyjaźń do końca życia, ale chcieliśmy żyć osobno - opowiedziała Jarosiewicz w magazynie "Na czasie".
Pani Jadwiga najbardziej szanowała męża za jego więź z rodzicami.
- Był bardzo przywiązany do mamy. Trzymał słoik malin, które zrobiła, i mówił, że nigdy ich nie otworzy. Nie kłóciliśmy się. Chociaż... Kiedyś zrobił wspaniałą kolację. Nastawił płytę z fragmentami oper Wagnera. Nie odgadłam tytułu. Był oburzony. I to zepsuło resztę wieczoru - wspomina wdowa po dziennikarzu.
Zobacz: Ludzie Zandberga zaszachowali Szydło! Genialny ruch Partii Razem