Joanna Czerska-Thomas w niedzielę, 3 marca ogłosiła oficjalnie, że bierze udział w wyścigu o fotel prezydenta Bydgoszczy. My pytamy, jak się widzi w roli prezydentki miasta.
Dorota Witt: - Bydgoszcz jest gotowa na prezydentkę?
Joanna Czerska-Thomas: - Tak. Przeprowadziliśmy badania, z których wynika, że aż 90,6 proc. bydgoszczanek i bydgoszczan widziałoby w roli prezydenta kobietę. Tylko dla 8 proc. pytanych nie ma takiej opcji. Odpowiadali tak głównie mężczyźni w średnim wieku. Badanie odbyło się na próbie 1000 osób.
- Zaskoczyła mnie pani trochę tym badaniem. Podchodzi pani do startu w wyborach jak do prowadzenia firmy, układania biznesplanu?
Joanna Czerska-Thomas: - Nie o to chodziło, by wyskoczyć w czasie kampanii jak filip z konopi. Nie tylko o to, by wystartować, ale - by mieć realne szanse na zdobycie poparcia mieszkanek i mieszkańców.
- Może to komentarze od tych 8 proc., ale jednak się pojawiają - ludzie zastanawiają się w sieci nad tym, że przez ostatnie pięć lat była pani radną w klubie KO, a więc po stronie prezydenta Rafała Bruskiego, który stara się o czwartą kadencję. Teraz staje pani naprzeciw niego (i Łukasza Schreibera) i startuje z listy Trzeciej Drogi.
Joanna Czerska-Thomas: - Weszłam do świata polityki, kiedy powstała Nowoczesna. A ona została zawiązana w opozycji do tego, co koalicja PO-PiS robiła głównie w sprawach przedsiębiorców. To miał być sposób na wypracowanie pakietu wsparcia dla ludzi prowadzących swoje biznesy. Jednak ten koncept się wyczerpał. Trzecia Droga i konkretnie Polska 2050 bardzo mocno skupiają się na rozwiązaniach dla przedsiębiorców, ale równocześnie widzą konkretnego człowieka. Ci, którzy je tworzą, wiedzą, że za nawet najmniejszym biznesem stoją ludzie, ich bolączki i historie. Dlatego zdecydowałam się dołączyć. Zresztą, sama też nie skupiam się na hasłach czy ideach, a na ludziach. Szymona Hołownię wspieram od dawna. Znamy się jeszcze z czasów, kiedy o polityce nie myślał, za to założył fundację Kasisi, tworzącą szkoły w tych rejonach świata, w których dzieci nie mają do nich praktycznie dostępu.
- Jeśli ktoś w ciągu ostatnich lat chciał panią poznać, wystarczyło, że poszedł na spotkanie Biznes dla Kobiet, na protest kobiet, a ostatnio na manifestacje organizowane na placu Praw Kobiet po kolejnych dramatach na porodówkach i do punktu wsparcia Bydgoszcz pomaga Ukrainie. Wydaje się, że z budowania społeczności wspierających się kobiet, przedsiębiorczyń i nie tylko, nie zrezygnuje pani, więc wiadomo, na co mogą liczyć bydgoszczanki. A bydgoszczanie?
Joanna Czerska-Thomas: - Na to, że będę widziała w drugim człowieku człowieka. Kiedy pytaliśmy mieszkanki i mieszkańców, czego potrzebują, zastawiali się, gdzie zniknęły np. dyżury prezydenckie. Kiedyś co środę można było po umówieniu się przyjść do urzędu i porozmawiać z włodarzem. Teraz tego nie ma. Przywrócę te dyżury, bo urząd musi być dla ludzi. Na co dzień rozmawiam z mieszkankami i mieszkańcami i wiem, że nie ma się czego bać. Czasem wcale nie chodzi im o załatwienie wielkich problemów, do których rozwiązania potrzeba milionów złotych. Czasem chodzi o rozmowę i dostrzeżenie ich sprawy, niekiedy da się go rozwiązać ją niemal bezszkosztowo, ale trzeba się na takie opcje otworzyć. Kiedy myślę o spotkaniach z bydgoszczanami i bydgoszczankami, przychodzi mi na myśl komunikacja publiczna. Podczas protestu kierowców MZK brałam udział w rozmowach z nimi. Ostatnio stanęłam w niewielkim korku w rejonie ul. Piotrowskiego. Jest tam ciasno, autobusy mieszczą się z trudem, trzeba poczekać, aż ich kierowcy wymanewrują. Kiedy tak stałam i czekałam, kierowca autobusu zatrzymał się przy mnie, otworzył okno i zapytał: Zdecydowała się pani? Odpowiedziałam, że tak. A on na to, że będzie miał na kogo głosować. Dla mnie to dowód na to, że zawsze rozmowa jest najlepszym pomysłem: słuchanie innych, gotowość do poznania innych argumentów, innej perspektywy - to musi dać rezultaty, nawet jeśli temat jest trudny. A 10 marca będzie szczególna okazja do rozmów w męskim gronie. W Bydgoskim Centrum Wolontariatu organizujemy Dzień Mężczyzny (początek o godz. 14.30, nie trzeba się zapisywać, w planach m.in. żywa biblioteka, scena należeć będzie do mężczyzn). To pomysł partnera kobiet, której w bydgoskim szpitalu odmówiono legalnej aborcji. Małgosia Żubka miała terminację ciąży ponad dwa lata temu, a jesienią zeszłego roku wspieraliśmy ją w kontekście walki o swoje prawa w Izbie lekarskiej. Wtedy się bliżej poznaliśmy. Jej parter po spotkaniu, jakie organizowaliśmy z okazji Dnia Zdrowia Psychicznego, w kuluarach otworzył się i opowiedział, jak on przeżył stratę dziecka. Te niełatwe kwestie też podejmiemy 10 marca. Zresztą tematów do inspirujących i poszerzających spojrzenie rozmów nie zabraknie.
- Ruszyła pani z kampanią pod hasłem Idzie nowe. Każdy z kandydatów w tym wyścigu zdążył już powiedzieć, że chce zmian lub udoskonalenia komunikacji publicznej. Jaki pani ma na to pomysł?
Joanna Czerska-Thomas: - Pomysłów jest sporo, ale chodzi o wybranie takich, które mają uzasadnienie w potrzebach ludzi. Zaczniemy więc od gruntownego zbadania sytuacji i oczekiwań. Na tej podstawie wprowadzimy zmiany, by komunikacja była funkcjonalna. To wymaga sporo pracy, ale są też rzeczy do załatwienia od razu i bez ponoszenia kosztów. Wiem z obserwacji swoich i innych mieszkańców miasta, że irytujące jest np. puszczanie autobusów przegubowych na ranne kursy np. po godz. 7 i po godz. 8, kiedy jedzie mniej osób, a krótkich na chwilę przed pełnymi godzinami, kiedy ludzie spieszą się do pracy. Takich absurdów do naprawy od ręki jest sporo. Wystarczy zapytać ludzi.
- Znowu to samo: zapytamy ludzi, czego potrzebują. Brzmi dobrze.
Joanna Czerska-Thomas: - Tylko pod warunkiem, że ten plan opracowany w porozumieniu z mieszkańcami i mieszkańcami wejdzie w życie w takim kształcie, jaki wskażą. Przed uruchomieniem Hali Targowej też były szerokie konsultacje, ludzie powiedzieli, że chcą tam kupować lokalne produkty, jeść regionalne dania, ale dostali coś zupełnie innego i skończyło się, jak się skończyło. Jest wiele tematów, które wymagają pogłębionych badań, zanim zabierzemy się do naprawy. Bydgoszcz jest najszybciej wyludniającym się miastem, najbardziej ubywa młodych. Ale zastanówmy się: co oni mają w Bydgoszczy robić po pracy i szkole? Gdzie mają się podziać? Jakie stworzyliśmy dla nich miejsca, jakie przestrzenie na rozwój hobby, gdzie mogliby się spotkać, porozmawiać, powygłupiać, choćby pograć razem w internetowe gry? Zanim wymyślimy, czego i gdzie im trzeba, warto po prostu zapytać.
- Po ostatniej kampanii parlamentarnej wie już pani na pewno, że po przeciwnikach i ich sztabach można się w zasadzie spodziewać wszystkiego. Spotkanie, na którym ogłosiła pani start w wyborach, zaczęła pani od wspomnienia pierwszej randki z mężem w Bydgoszczy. Bliscy wezmą udział w kampanii?
Joanna Czerska-Thomas: - Kiedy podejmowałam decyzję, zapytałam ich, co o tym sądzą, ile jeszcze zniosą, bo wiem, że mogą być atakowani. O ile ja jestem zaprawiona w bojach (choć ciosy poniżej pasa wciąż bolą i powtarzam zawsze, jako społeczniczka, że zdecydowanie wolę tych, którzy nie pomagają, ale nie przeszkadzają od tych, którzy tylko rzucają kłody), o tyle dla nich to będą nowe doświadczenia. Syn studiuje w innym mieście, ale włącza się, kiedy może. Poprowadzi np. wspomniany Dzień Mężczyzn. Mąż jest gotów na aktywny udział w kampanii, powiedział, że stoi za mną, niezależnie od tego, jaką decyzję podejmę.