Marek Król: Zrób leminga

2011-09-05 4:00

Lemingi coraz niżej latają. To znak, że zbliżają się wybory. W sobotnim "SE" Mirosław Skowron rozmawia z prezesem TVP Juliuszem Braunem. Wywiad ten jest wstrząsającą wiwisekcją wzorcowego leminga III RP. Już sam tytuł pochodzący z wypowiedzi prezesa: "Liczę na lojalność Pospieszalskiego" zapowiada niezły pasztet umysłowy. Dziennikarz powinien być lojalny wobec czytelnika, telewidza, radiosłuchacza. Oczywiście takie dyrdymały nie w głowie prezesa. Lojalność oznacza służalczość wobec lemingowej jaczejki i jej partii.

Na szczęście programy Pospieszalskiego nie będą realizowane na żywo. Komisja kolaudacyjna będzie miała pełne ręce roboty, bo jak znam Janka, tanio skóry nie sprzeda lemingom. Za prezesa Brauna w lipcu w TVP politykom PO poświęcono tylko 28 godzin, a PiS-owskim aż 10. Redaktor Skowron wytyka to Braunowi, a ten zapowiada, że pochyli się z troską nad tym problemem. Zdaniem prezesa za te dysproporcje winę ponoszą Libia i prezydencja UE. Ja też podejrzewałem, że to Kaddafi z Rampujem utrudniają apolitycznemu prezesowi robotę w telewizji. Winni są zawsze inni, bo wzorcowy leming nie ma sobie nic do zarzucenia. Braun straszy, że do czasu antenowego PiS mógłby doliczyć serial "Plebania". Występuje w nim Katarzyna Łaniewska, kandydatka PiS do Senatu. Leming, a zarazem ludzkie panisko z prezesa, bo z ramówki nie zdejmie jednak "Plebanii".

Po przeczytaniu wywiadu życzę Braunowi, by Nergal podarł Koran przed kamerami TVP. Skoro mógł publicznie podrzeć Biblię, to czas teraz na Koran. Co prawda, jak tłumaczy prezes, Nergal występuje w TVP, ale nie jest w niej zatrudniony. Muzułmańscy terroryści mogliby o tym nie wiedzieć. Braun do końca życia żyłby w strachu, jak duński rysownik. Musiałby wynająć ochronę i chodzić z pampersem, w razie jakby się wygadał ze strachu. Choćby przed ministrem Arabskim. Dojrzały leming wie, że z muzułmanami żartów nie ma.

Jeżeli kiedyś w stolicy powstanie pomnik leminga, to powinien mieć twarz Juliusza Brauna lub prof. Zygmunta Baumana. Otóż ten znany, a więc wybitny socjolog na starość dokonał niebywałego odkrycia. Na łamach tygodnika lemingów oznajmił, że izraelski mur wokół okupowanych terenów jest "próbą prześcignięcia zleceniodawców muru wokół warszawskiego getta". Oto profesor, który po antysemickiej nagonce w 1968 r. musiał opuścić Polskę, mówi dzisiaj językiem Moczara. Profesor postawił niemal znak równości miedzy III Rzeszą a Izraelem, który broni się przed palestyńskim terroryzmem. Lemingi broniące Baumana podkreślają, że jego rodzina w 1939 r. uciekła do ZSRR, a więc profesor nie wiedział, co działo się w warszawskim getcie w czasie okupacji. Świetne wytłumaczenie; wykształcony leming wie tylko o tym, co widział. Po wojnie Bauman też nie mógł uzupełnić braków wiedzy o losie polskich Żydów. Młody Zygmunt walczył wtedy jako funkcjonariusz wojskowej bezpieki z AK-owskimi bandami. Okazuje się, że największym wrogiem leminga jest jego własny umysł, którego na ogół używa oszczędnie. Dwaj panowie B. zapomnieli o tym i pośliznęli się na swojej gładzi mózgowej. To doprawdy niebezpieczny czas dla lemingów i myślącej mniejszości. Dlatego apeluję: obywatelu, jeśli chcesz przeżyć Polskę w budowie, przed wyjściem z domu zrób sobie leminga. I życie stanie się prostsze.