"Modna obecnie tzw. czarna legenda koncentruje się wyłącznie na przypadkach patologii społecznych i zachowaniach kryminalnych, uznając je za obowiązującą normę" - napisał profesor Marek Jan Chodakiewicz, współautor wydanej właśnie książki "Złote serca czy złote żniwa" - zbioru naukowych publikacji o stosunkach polsko-żydowskich.
Przeczytaj koniecznie: Kochaliśmy Żydów - protest przeciwko książce Grossa
Polacy powinni uderzyć się piersi i przyznać do swoich grzechów, a najcięższy był grzech antysemityzmu. Zaślepieni nim zabijali, bezcześcili i grabili zwłoki - mniej więcej taką tezę lansuje inny profesor - Jan Tomasz Gross. Jego książką w swoim publiczno-cyklicznym programie w TVP zajmował się Tomasz Lis. Czy znany dziennikarz wtórował Grossowi w tym publicznym oskarżeniu i domagał się od nas ekspiacji i samobiczowania, czy też był obiektywnym moderatorem?
Słowo przeciwko słowu. Ale gdzie leży prawda? Komu wierzyć? Chodakiewiczowi: polsko-amerykańskiemu historykowi, specjaliście od relacji między Polakami i Żydami, wieloletniemu członkowi Rady Pamięci Holokaustu. Czy Grossowi: polsko-amerykańskiemu socjologowi, autorowi książek o Holokauście, w tym najsłynniejszych: "Sąsiedzi", "Strach", a teraz "Złote żniwa". Nadmienię tylko, że bardziej wypromowany jest Gross...
Najwięcej Polaków otrzymało medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata i może poszczycić się drzewkiem w Yad Vashem. Polacy pomagali eksterminowanym przez Niemców Żydom, również uciekinierom z obozu śmierci w Treblince - czytamy dalej na kartach "Złotych serc", czyli anty-Grossa.
W okolicach Treblinki żyjący Polak był zagrożeniem nawet dla martwego Żyda. To ci, którzy pomagali, stanowili margines, a za pomoc Żydowi ich też mogła dopaść karząca ręka Polaka sąsiada - rozwija swój wywód Gross. A co na to Lis? Czy polski antysemityzm trwa do dziś? Aby tego dowieść miętosił na wizji - z obrzydzeniem - nieznane ogółowi, niszowe pisemka.
Patrz też: Jan Tomasz Gross do księdza Isakowicza-Zaleskiego: Pójdziesz do piekła!
Grossowi (w sercu), a Lisowi ("na żywo", w studiu) kibicowała reżyser Agnieszka Holland i aktor Robert Więckiewicz (promują właśnie nowy film "Ukryci" o złym Polaku antysemicie, który odnajduje w sobie dobro) oraz Kazimiera Szczuka i Piotr Najsztub. Dwaj zaproszeni - dla zachowania pozorów obiektywizmu - posłowie PiS protestowali, ale nie na wiele się to zdało, bo formuła programu zdawała się być inna: wmówić Polakom pierwotną, zwierzęcą, dokładnie ukierunkowaną nienawiść.
Autorzy "Złotych serc" punktują: Gross jest "nieuczciwy intelektualnie", pisze "pod z góry przyjętą tezę", błędy wynikają z "publicystycznej maniery tego pisarza - zwłaszcza selektywnie podawanych faktów i prezentowania ich bez kontekstu historycznego". Właśnie - kontekst - to chyba najważniejsza w tym wszystkim sprawa.
Gdy tylko u Lisa w TVP sprawę tę ośmielili się podnieść posłowie Girzyński i Wojciechowski - że w czasie wojny Polska nie była krajem wolnym, tylko brutalnie okupowanym, czego doświadczyliśmy również niemało na własnej skórze, że Żydów zginęło na naszych ziemiach najwięcej, bo przez wieki mogli znaleźć tu schronienie, że nasza pomoc - inaczej niż np. Francuzów - była zagrożona karą śmierci - z miejsca zagłuszał ich jazgot. W godnej złotych żniw egzaltacji Szczuka wykrzykiwała: - Dość tych Niemiec, dość tej Francji, mówmy o Polsce!
Wtedy ni z gruszki, ni z pietruszki obiektywny Lis odtworzył nagrywany z ukrycia materiał z Urugwaju. Ze zjazdu Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej. Jakiś nawiedzony, nieznany ogółowi gość w cudacznym mundurze bełkotał coś o zażydzeniu Polski. Aby widz pojął puentę, jakiś telewizyjny Adam Słodowy domontował do tego oficjalne wypowiedzi PiS-owców chwalących USOPAŁ i jej prezesa Jana Kobylańskiego. I stało się jasne, dlaczego tak naprawdę Lis zaprosił dwóch posłów. To tej partii, jako reprezentującej wszystkich "prawdziwych Polaków", trzeba wmówić antysemityzm. Taka była i jest obiektywna formuła "na żywo"?
- Przeczytaliśmy "Złote żniwa". Mocne uderzenie w próżnię - napisał Marek Jan Chodakiewicz. A ja mogę tylko dopowiedzieć: obejrzałem - z obrzydzeniem - "Tomasza Lisa na żywo". Uderzenie (w próżnię) było jeszcze mocniejsze.