Jeszcze kilka dni przed decyzją prezydenta pewny siebie Ziobro twierdził, że weto nie wchodzi w grę. Mówi się, że zwrot akcji to właśnie jego szczególnie wytrącił z równowagi, tym bardziej że wielu stwierdziło, iż tym samym Duda wbił szpilę Ziobrze.
- Polacy wyczuli, że to kolejny teatr. W tym kontekście zasadnicze pytanie brzmi jeszcze bardziej dramatycznie: albo prezydent przejdzie do historii jako (...) wielka postać, jako jeden z przywódców dobrej zmiany (.) albo polegniemy. Pierwszy polegnie pan prezydent i co najwyżej będzie mógł się w przyszłości cieszyć rolą młodego komentatora z własną ochroną - powiedział minister w tygodniku "wSieci". - To jest w finale wybór między wielkością a groteską - dodał.
Z kolei w rozmowie z "Gazetą Polską" Ziobro skrytykował propozycję prezydenta Dudy, by sędziowie do KRS byli wybierani sejmową większością trzech piątych głosów. - To fatalne rozwiązanie. To jak ładunek podłożony pod reformę sądownictwa. W polskich warunkach spowoduje to decyzyjny paraliż w Sejmie, a alternatywą jest zgniły kompromis - ocenił.
Ziobro odniósł się także do podniesionych przez głowę państwa obaw o nadzór prokuratora generalnego nad Sądem Najwyższym, jak to przewidywała ustawa PiS. - Sprecyzujmy - nie prokurator generalny, a minister sprawiedliwości. To dwa odrębne urzędy mające różne zadania, które łączy jedna osoba - tłumaczył Ziobro.
Jak się dowiadujemy, wypowiedzi ministra sprawiedliwości wywołały zaskoczenie w Pałacu Prezydenckim. - Prezes mówił o wyciszeniu konfliktu, a to wygląda, jakby Ziobro grał na rozbicie PiS - mówi nam nieoficjalnie jeden z wysokich urzędników Kancelarii Prezydenta.
ZOBACZ: Szokująca teoria byłej minister PiS: Duda uzgadniał weto z Kaczyńskim