Ukraiński prezydent podzielił państwa na kilka kategorii, od takich, które faktycznie chcą, by Ukraina wygrała, przez takie, które nie mają nic przeciwko długiej wojnie, bo oznacza ona wyczerpywanie się Rosji, po te zainteresowane zakończeniem wojny ze względu na rosyjski rynek oraz chcące jak najszybszego zakończenia wojny, bo - jak określił Zełenski - są "biurami Federacji Rosyjskiej w Europie".
- Wielka Brytania jest zdecydowanie po naszej stronie. Nie jest to szukanie równowagi. Wielka Brytania nie widzi alternatywy dla wyjścia z sytuacji. Wielka Brytania chce, aby Ukraina wygrała, a Rosja przegrała, ale nie jestem gotowy, aby powiedzieć, czy Wielka Brytania chce, aby wojna się przeciągała, czy nie - odparł Zełenski, zapytany, do której kategorii zalicza Wielką Brytanię.
Odnosząc się to tego, że brytyjski premier Boris Johnson jest bardziej skłonny wysyłać broń dla Ukrainy niż prezydent Francji Emmannuel Macron, Zełenski powiedział: "Szczerze mówiąc, Johnson jest przywódcą, który bardziej pomaga. Przywódcy państw reagują w zależności od tego, jak zachowują się ich wyborcy. W tym przypadku Johnson jest tego przykładem". Natomiast francuską niechęć do pomocy wyjaśnił, mówiąc: "Bo boją się Rosji. Tak właśnie jest".
Ukraiński prezydent dość krytycznie określił też wyważoną postawę Niemiec.
- Starają się zachować równowagę. Mają długie stosunki z Rosją i patrzą na sytuację przez pryzmat gospodarki. Czasami pomagają. Myślę, że starają się dostosować do rozwoju sytuacji. Patrzą również na to, jak sytuacja wpływa na ich własny kraj. Mogą pomagać, jeśli w kraju jest presja, by to robić, i mogą przestać, gdy uznają, że to, co zrobiły, wystarczy. Myślę, że wśród krajów, które mogą naprawdę pomóc, Niemcy są bardziej pragmatyczne niż ktokolwiek inny (...) - ocenił Zełenski.