Bartosz Cichocki jest jednym z nielicznych zachodnich dyplomatów, którzy nie opuścili Kijowa. Wręcz przeciwnie, ambasador uważa, ze czuje się bezpiecznie w sowieckim budynku, gdzie mieści się jego ambasada. Jak podaje portal Buzz Feed, ani jednej nocy nie spędził w schronie. Jak powiedział Bartosz Cichocki w rozmowie z dziennikarzami, nikt z Warszawy nie nakazał mu powrotu. - Są rzeczy, których nie można zrobić na odległość – stwierdził i podkreślił, że pracuje 24 godziny na dobę, pozostając w kontakcie z ukraińskimi urzędnikami i innymi dyplomatami z Zachodu. W trakcie rozmowy Bartosz Cichocki odniósł się także do uchodźców z Ukrainy. Według jego danych, ponad 600 tysięcy Ukraińców przyjechało do Polski. - Nie wyobrażam sobie, żeby Polska mogła zamknąć drzwi – stwierdził.
Sprawdź: Władimir Kliczko ostrzega świat przed katastrofą, jakiej jeszcze nie było. Dramatyczny apel mistrza boksu
W naszej galerii możesz zobaczyć atak na elektrownię atomową w Ukrainie.
W trakcie wywiadu w ambasadzie w Kijowie za oknem przeleciała rosyjska bomba Iskander, nie zrobiła jednak wrażenia na Cichockim. Według dziennikarza, tylko wzruszył ramionami. - Otwórzmy okno, żeby posłuchać – miał wówczas powiedzieć. Zwrócił też uwagę, ze specjalna aplikacja ostrzegająca przed atakami bombowymi jest zawsze spóźniona o 2 minuty. W sieci pojawiło się także jego zdjęciem, kiedy siedzi na krześle w koszulce z nazwą piłkarskiego klubu, niewzruszony rosyjskimi atakami. Fotografia szybko obiega sieć, a w komentarzach można zaleźć mnóstwo słów uznania i pochwał za odwagę.