Zaradkiewicz to były dyrektor w Trybunale Konstytucyjnym. Kilka tygodni temu wywołał burzę, mówiąc, że nie każde orzeczenie wydane przez TK ma charakter ostateczny. Po tamtych słowach, kierownictwo Trybunału zaproponowało mu dobrowolną rezygnację ze stanowiska. Zaradkiewicz propozycji nie przyjął, a pod koniec czerwca został zdegradowany do funkcji asystenta.
Pytany o konflikt z Zaradkiewiczem, prezes Trybunału Andrzej Rzepliński (67 l.) unikał jednoznacznej odpowiedzi. - Nie wiem na czym polega nasz konflikt. Wiem, że to bardzo chory człowiek, bo ma zwolnienie lekarskie i nie przychodzi do pracy od ponad trzech miesięcy. Niepokoję się o jego zdrowie - stwierdził Rzepliński.
Tymczasem, w tamtym okresie, a dokładniej 27 kwietnia został członkiem rady nadzorczej Naftoportu. - Kamil Zaradkiewicz został wskazany do rady nadzorczej przez Ministra Skarbu. Jest doktorem habilitowanym nauk prawnych i spełnia w ten sposób wymogi kwalifikacyjne. Wynagrodzenie jakie otrzymuje to 4,2 tys. zł brutto – informuje nas Jerzy Starnawski, członek zarządu i zastępca dyrektora Naftoportu. Sam Zaradkiewicz w powołaniu do spółki kontrolowanej przez PiS nie widzi nic zdrożnego. - Jako prawnik poza TK od wielu lat specjalizuję się m.in. w problematyce urządzeń przesyłowych oraz prawie kontraktów handlowych. Wynagrodzenie rady nadzorczej jest niewspółmierne do wynagrodzenia w TK – oświadczył w internecie.
Po degradacji w Trybunale do roli eksperta, Zaradkiewicz zapowiedział, że będzie odwoływał się od tej decyzji i pozwie Trybunał.
Zobacz: Ziobro znowu interweniuje! Tym razem w sprawie "Froga"