Były wiceminister Zbigniew R. ganiał samochody i strzelał, a jutro wyjdzie ze szpitala i będzie wolny!

2014-04-09 18:01

Najpierw pił alkohol, potem wskoczył do auta, ścigał przypadkowych ludzi i strzelał do nich, a teraz twierdzi, że jest… chory. Poznańska prokuratura postawiła Zbigniewowi R. (40 l.) - byłemu wiceministrowi w rządzie PiS i doradcy Jerzego Buzka (74 l.) - zarzuty za jazdę po pijanemu oraz za groźby karalne z użyciem broni. Szpital ma opuścić jutro. I choć kaucji jeszcze nie wpłacił, będzie wolny!

Teraz byłego urzędnika boli serce, ale jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej był zdrów jak ryba. W niedzielę późnym wieczorem chwycił za broń i pędził za przerażonym małżeństwem z małym dzieckiem. Wciąż nie wiadomo, dlaczego wydarzenia potoczyły się tak dramatycznie. Zbigniew R. zajechał drogę przypadkowym ludziom, zmusił ich do zatrzymania, a gdy stali na poboczu drogi, sam wybiegł z samochodu i zaczął strzelać z pistoletu. Ponoć wziął ich za... włamywaczy.

- Kilka razy strzelił w powietrze, zaczęliśmy uciekać - opisuje sytuację Piotr B. Zbigniew R. ruszył za małżeństwem w pościg. Policjanci zatrzymali go dopiero kilkanaście kilometrów dalej.

Zbigniew R. teraz jest w szpitalu i udaje chorobę?

Zbigniew R. najpierw trzeźwiał na komendzie policji, ale poczuł się tak źle, że trafił do szpitala w Poznaniu.

- Jego stan jest stabilny. Wyrażamy ostrożny optymizm - mówi Stanisław Rusek, rzecznik szpitala, do którego trafił były wiceminister.

Wiadomo, że Zbigniew R. leczył się już wcześniej na serce i przeszedł zabiegi kardiologiczne.

- Ale gdy do nas strzelał, nie wyglądał na chorego - zapewnia ofiara krewkiego wiceministra.

Jak twierdzi RMF24.pl, Zbigniew R. wyjdzie ze szpitala najprawdopodobniej w czwartek. Wtedy też rozstrzygnie się jego przyszłość w pracy - czyli Polskiej Platformie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdzie jest koordynatorem. Platforma ta integruje narzędzia technologiczne i informatyczne, które pomagają w walce z przestępczością elektroniczną, narkotykową, kryminalną i terroryzmem. Jak zauważa RMF24.pl, zarzuty podważają jego autorytet potrzebny w tej pracy.

Według portalu, były wiceminister wyjdzie ze szpitala jak tylko zgodzą się na to lekarze. Wiadomo jednak, że były wiceminister nie wpłacił jeszcze 35 tysięcy złotych kaucji wyznaczonej przez sąd.

Czytaj: Były wiceminister z zarzutami! Pijany w piżamie strzelał na oślep i uciekał BMW policji!

Polub se.pl na Facebooku