"Super Express": - Raporty amerykańskich dyplomatów, które ujawnił portal WikiLeaks, przedstawiają w złym świetle światowych przywódców. Mamy do czynienia ze skandalem dyplomatycznym na niespotykaną do tej pory skalę?
Prof. Zbigniew Lewicki: - To skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie - z jednej strony pracownika amerykańskiej administracji, który ujawnił te materiały, a z drugiej portalu WikiLeaks, który je opublikował. W zamieszczonych dotychczas w Internecie dokumentach nie ma nic, co można by nazwać skandalem. To po prostu efekt codziennej pracy dyplomatów, która polega na tym, żeby rozmawiać, czynić obserwacje i potem je opisywać.
- Nie wpłynie to na relacje Stanów Zjednoczonych z partnerami? Polacy mogą poczuć się oszukani, dowiadując się, że Amerykanie poświęcili sprawę tarczy antyrakietowej dla pozyskania Rosji do polityki nacisku na Iran...
- Każde państwo, które będzie udawało, że czuje się urażone tymi dokumentami, będzie po prostu hipokrytą. To jest praca, którą wykonują dyplomaci na całym świecie, a jeżeli tego nie robią, to znaczy, że źle wykonują swoje obowiązki.
Przeczytaj koniecznie: WikiLeaks: Polska była marionetką w rękach USA podczas negocjacji z Rosją i Iranem? Tajemnice Polski ujawnione!
- Mimo wszystko inne państwa nie ujawniają tego typu materiałów. One nie mają się z czego tłumaczyć, a USA ma...
- Pracowałem w MSZ i z mojego doświadczenia wynika, że przy następnym spotkaniu europejskich polityków z Amerykanami ktoś sobie z całej sytuacji zażartuje. Obie strony się uśmiechną i życie będzie toczyło się dalej. Już kiedyś użyłem tego porównania, ale je powtórzę: jak pan idzie do restauracji, to czy zagląda pan do kuchni? Lepiej nie, bo nie wiadomo, co pan tam zobaczy. A WikiLeaks uparło się, żeby pokazać nam, jak się kroi mięso. Oczywiście obraz jest nieapetyczny, ale czy to wpływa na smak potrawy?
- Tu jednak sytuacja jest specyficzna - do wycieku dokumentów dopuściło najpotężniejsze państwo świata...
- O ile dobrze pamiętam, rzecz dotyczy tego samego młodego człowieka, który ujawnił wcześniej dokumenty dotyczące Iraku i który wyraźnie nie dawał sobie rady z sytuacją, w której ma przed sobą dużo ciekawych dokumentów. Jest niedojrzały emocjonalnie i postanowił podzielić się dostępnymi mu dokumentami ze światem, przez co zapewne spędzi kilkadziesiąt lat w więzieniu. I tyle. W tych dokumentach nie ma nic, co zmieniałoby ocenę polityki USA.
- A jeśli pewnego dnia ujawnione zostaną tajne dokumenty np. Departamentu Stanu?
- A dlaczego akurat Departamentu Stanu? Dlaczego na WikiLeaks mają się nie pojawiać dokumenty z Moskwy, Berlina czy Pekinu? Tak długo, jak portal będzie atakował tylko jedną stronę i pokazywał wyłącznie dokumenty amerykańskie, tak długo nie będę wierzył w jego obiektywizm.
Prof. Zbigniew Lewicki
Amerykanista. Wykładowca UW
i UKSW