Jak podaje „Rzeczpospolita”, ów szkolenie składało się w sumie z siedmiu spotkań, z czego w stolicy Katalonii odbyły się zaledwie dwa zjazdy. Po kursie nie było zaś żadnych egzaminów i zaliczeń. Warunkiem ukończenia szkolenia, którym chwali się Jaki była frekwencja wynosząca powyżej 80 proc. - Nie chcę umniejszać jakości tego programu, ale zastanawiam się, czy można go równać ze studiami uniwersyteckimi – zastanawia się w „Rzeczpospolitej” posłanka PO, Agnieszka Pomaska, która wystosowała już interpelację w tej sprawie do ministerstwa sprawiedliwości. Sprawie dodaje pikanterii fakt, że kilku innych polityków również ukończyło ów kurs, lecz wcale nie chwali się ukończeniem prestiżowej barcelońskiej uczelni.
- Myślę, że to wynika z naturalnej postawy pana Jakiego, który jest w dużej mierze pozerem. Udaje zupełnie kogo innego, w zależności od potrzeb. Widzimy to po takich zachowaniach polegających, że na jego filmikach nie ma wyraźnego loga komitetu, z którego startuje, jakby wstydził się PiS-u. Można mnożyć takie przypadki. Chyba też z potrzeby pozerstwa uznał, że Warszawiacy woleliby głosować na kogoś lepiej wykształconego, może wyszło mu to z badań i stąd próba podrasowania swojego wizerunku. To może być pomysł na obecność w życiu publicznym
– komentuje nam ostro Jan Grabiec, rzecznik Platformy. W internecie zaroiło się zaś od prześmiewczych memów i grafik. A co na to wszystko Jaki?
- Posiadam dyplom IESE Business School w Barcelonie, która w latach 2015–2018 została uznana przez prestiżową gazetę „Financial Times" za najlepszą szkołę biznesu na świecie w kategorii Executive Education. Skończyłem program taki jak wszyscy, którzy otrzymują taki dyplom. Nie układałem programu i nie miałem na niego wpływu. Zajęcia prowadzili najlepsi eksperci i menedżerowie na świecie. Co z tego, że wykłady miały miejsce nie tylko w Barcelonie, ale również w Warszawie. To chyba dobrze, że polscy ministrowie się ciągle szkolą i chcą podnosić swoje umiejętności – tłumaczył w „Rzeczpospolitej”, nazywając wszelkie zarzuty pod jego adresem „bzdurnymi”.