Widać na nich wyraźnie rosyjskiego żołnierza, który we wraku samolotu Tu-154M wybija okna, widać, jak inny mężczyzna w uniformie - chyba strażaka - tnie piłą tarczową części powykręcanego samolotu. Widać mało profesjonalny transport i skandaliczny sposób przechowywania szczątków naszego prezydenckiego samolotu.
Eksperci lotniczy o pośpiechu i sposobie, w jakim Rosjanie usunęli z lotniska szczątki tupolewa, wypowiadają się krytycznie. Ich doświadczenie sprawia, że mogą jawnie powątpiewać w możliwość skrupulatnego zbadania wraku, który najpierw powinien zostać poddany dokładnym oględzinom bez ruszania go i przenoszenia.
Dziś wszyscy już wiemy, że wrak samolotu od pięciu i pół miesiąca leży pod gołym rosyjskim niebem, a dostęp do niego jest możliwy dla osób niezwiązanych ze śledztwem.
Wczoraj naczelny prokurator wojskowy generał Krzysztof Parulski powiedział publicznie, że ma głębokie przeświadczenie, iż na miejscu katastrofy samolotu w Smoleńsku mogą do tej pory znajdować się szczątki ofiar z 10 kwietnia. To niezwykle wstrząsające słowa dla rodzin tych, którzy tam zginęli, ale nie tylko dla nich. Polscy archeolodzy, którzy do prac w Smoleńsku są gotowi od kilku miesięcy, dopiero za tydzień będą mogli zacząć sprawdzać ziemię, na której rozbił się tupolew, bo o wydłużaniu okresu oczekiwania zdecydowali Rosjanie.
W Polsce jest liczne grono zwolenników tezy o zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przyznać trzeba, że tym ludziom systematycznie dostarcza się coraz nowych argumentów do ich układanki. Dlaczego?