Prof. Antoni Dudek

i

Autor: Andrzej Lange

Prof. Antoni Dudek: Zacieranie przeszłości gorsze niż historia TW Bolka

2017-02-01 3:00

Prof. Antoni Dudek o sprawie Lecha Wałęsy: - Wałęsa, podobnie jak wiele innych postaci w naszej historii, nie jest postacią ze spiżu. I nie przeszedł do historii Polski - a przecież przeszedł - dlatego, że był na początku lat 70. tajnym współpracownikiem SB, ale dlatego, że w latach 80. stał na czele wielkiego ruchu społecznego, a potem został pierwszym prezydentem po odzyskaniu niepodległości. I taka była wola narodu.

"Super Express": - Ekspertyza potwierdzająca, że Lech Wałęsa osobiście podpisał zobowiązanie do współpracy z SB i przez kilka lat był TW, zakończą raz na zawsze sprawę jego agenturalnej przeszłości?

Prof. Antoni Dudek: - Nie sądzę. Zdziwiłbym się, gdyby Lech Wałęsa zmienił swój dotychczasowy pogląd, że wszystkie te dokumenty są sfabrykowane. Pytanie, jak wiele osób nadal będzie w to wierzyć. Podejrzewam, że znajdą się tacy, ponieważ w sporze o Lecha Wałęsę w pewnym zakresie nie chodzi o ustalanie prawdy materialnej, ale o sytuację polityczną.

- Pewnie ma pan rację, bo spór o ocenę Wałęsy to element wojny plemiennej, gdzie nie ma miejsca na odcienie szarości. Albo był nieskazitelną postacią, albo najmroczniejszą postacią ostatnich 30-40 lat.

- Warto powiedzieć też o tych drugich, bo pewnie mocno podniosą teraz głowy. Wałęsa, podobnie jak wiele innych postaci w naszej historii, nie jest postacią ze spiżu. I nie przeszedł do historii Polski - a przecież przeszedł - dlatego, że był na początku lat 70. tajnym współpracownikiem SB, ale dlatego, że w latach 80. stał na czele wielkiego ruchu społecznego, a potem został pierwszym prezydentem po odzyskaniu niepodległości. I taka była wola narodu.

- Sam pan wie, że zaprzysiężeni wrogowie Wałęsy zaraz powiedzą, że to wcale nie z woli narodu był szefem Solidarności, a potem prezydentem. Że to wszystko sprawka komunistycznych służb.

- Postawmy sprawę jasno - te dokumenty urywają się na roku 1976. A strajk w stoczni wybuchł w roku 1980. Po drodze mamy znane od lat dokumenty SB, które świadczą o tym, że próbowano wznowić współpracę z Wałęsą w okresie, kiedy związał się Wolnymi Związkami Zawodowymi. Te próby sam odrzucił. Obserwując jego działalność w latach 80., nie jestem w stanie zgodzić się z twierdzeniami, że działał wtedy jako agent SB. Wiem, że trudno niektórym zrozumieć, że ktoś mógł mieć etap współpracy, a później tę współpracę zerwał i był niezależny. To, że są jakieś poszlaki czy spekulacje, to naturalne. Ale jako historyk muszę oddzielić to, co robił w pierwszej połowie lat 70., od tego, co robił w latach 80. Tu trzeba stać twardo na gruncie dokumentów.

- Już słyszę głosy, że wobec faktu współpracy z SB i możliwego szantażowania Wałęsy teczkami trzeba na nowo przyjrzeć się jego prezydenturze. Trzeba?

- Trzeba sobie przede wszystkim zadać pytanie, z czego wynikała polityka Wałęsy jako prezydenta. Wiele razy pokazał, że był hamulcowym procesu dekomunizacji. Czy to wynikało z szantażu, czy z tego, że uważał, iż te protesty nie powinny iść tak daleko, bo miał taki pogląd? Tego nie możemy wyjaśnić, bo to jest jego tajemnica. Zapewne do rozpadu ZSRS w grudniu 1991 r. obawiał się potęgi sił postkomunistycznych.

- A potem?

- Mam wrażenie, że jemu spodobała się pewna czołobitność, jaką okazywały mu generalicja czy służby specjalne. Nikt pewnie nie musiał przychodzić i go straszyć, że jak czegoś nie zrobi, to wyciągną teczki. Inna jeszcze sprawa wynikająca z jego ego to fakt, że Wałęsa mógł uważać, że rewolucja skończyła się w dniu, kiedy został prezydentem, i cele zostały osiągnięte. Dokąd nie pojawią się dowody, będziemy poruszać się w sferze spekulacji, bo tak naprawdę niewiele wiemy o kulisach jego prezydentury.

- Wiemy, że robił wtedy wiele, żeby usunąć dokumenty potwierdzające jego agenturalną przeszłość.

- Tak, zostało to dość dobrze udokumentowane w książce Cenckiewicza i Gontarczyka. Przyznam, że to go najbardziej obciąża. Bardziej niż cała historia TW Bolka. Kiedy zajął się usuwaniem śladów swojej przeszłości, był już laureatem Nagrody Nobla, urzędującym prezydentem i historycznym przywódcą Solidarności. Mimo to zachował się w sposób skandaliczny.

Zobacz: Przemysław Harczuk: Lustereczko, powiedz przecie