Najwyraźniej premier jest już przygotowany na śmierć. Od biskupa dostał rozgrzeszenie i planuje swój pogrzeb. Ma być kościelny, mimo że Oleksy od wiary odszedł dawno temu, na studiach. Ale dziś najwidoczniej blisko mu do Boga.
Wielki dramat w jego życiu zaczął się dziewięć lat temu. To wtedy usłyszał wyrok, który ciągnie się za nim do chwili obecnej. - Od dziewięciu lat toczę nowotworowe boje (.) Zaczęło się od prostaty, a po pięciu latach przerzuciło na kręgosłup. Lekarze ustabilizowali wszystko i mówią, że jest dobrze. Ja im nie wierzę. Ale sytuacja jest stabilna, tylko na jakim poziomie... - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Józef Oleksy.
Zobacz też: Józef Oleksy wyznał szczerze: MÓJ CZAS się SKOŃCZYŁ! Co teraz?!
Dziś polityk SLD stara się za bardzo nie myśleć o nowotworze. Smakuje za to każdy dzień i szykuje się do świąt. Z najbliższymi ubrał już choinkę i nie może doczekać się prezentów. - Przeważnie dostaję od żony krawaty. Ciekawe, co będzie tym razem - śmieje się w rozmowie z nami Oleksy, który dla żony kupił już jak zwykle biżuterię. - Może założy ją w te święta? - zastanawia się były premier. Kiedy wspomina atmosferę świąt z dzieciństwa, łza kręci mu się w oku.
- To były piękne czasy. Zawsze z rodzicami siadaliśmy do stołu, było bardzo miło. Wspominam ten okres z wielkim sentymentem - dodaje Oleksy. Nigdy nie zapomni też rosyjskiego zegarka, który dostał w dzieciństwie na Gwiazdkę. - Te chwile już jednak nie wrócą - mówi po chwili. I boi się, że zbliżające się święta mogą być ostatnimi w jego życiu. - Bardzo bym tego nie chciał. Ale myślę też poważnie w takich kategoriach. Boję się, że mogą być ostatnie... Nie będę przecież ingerował w to, co mi los wyznaczy - mówi na koniec wzruszony Oleksy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail