„Super Express”: - Wybory samorządowe co prawda przed nami, ale PSL już chyba może lizać rany. Powtórki z rozrywki raczej nie będzie i wyniku wyborczego sprzed 4 lat nie da się powtórzyć.
Władysław Kosiniak-Kamysz: - Jesteśmy największą partią samorządową w Polsce, startujemy w tych wyborach pod własnym szyldem i idziemy po jak najlepszy wynik.
- Czyli wynik na polityczne przetrwanie?
- Dobre wyniki notujemy w każdych kolejnych wyborach samorządowych. To zawsze było kilkanaście procent poparcia. Głosowanie przy urnach to prawdziwy test, a nie sondaże. My robimy wszystko, by zasłużyć na jak największe poparcie Polaków.
- Ale tym razem wyborcza książeczka nie będzie po waszej stronie…
- W 2010 roku nie mieliśmy pierwszego numeru na liście, a i tak udało się nam zdobyć wtedy 16 proc. PiS miał jedynkę w wyborach 2015 roku i na tyle mu to pomogło, że wygrał i rządzi samodzielnie.
- Inaczej listy wyborcze były skonstruowane. W 2014 wyraźnie was faworyzowały.
- Jedynka na liście zawsze pomaga. Każda partia marzy, żeby ją wylosować.
- Nie dość, że lista wam nie pomoże, to jeszcze PiS wypowiedział wam krwawą wojnę na wsi. Macie siły, żeby ją wygrać?
- Jeżeli bylibyśmy tacy słabi, jak twierdzą niektórzy, to PiS by nas tak ostro nie atakował. A mamy frontalny atak, w którym sam premier Morawiecki miota pod naszym adresem zwykłe kalumnie. To próba przykrycia tego, jak źle dzieje się na wsi i jak rząd sobie z tym zupełnie nie radzi. ASF szaleje i rozlewa się na całą Polskę. Susza dotknęła tysiące gospodarstw, a pomocy ciągle nie ma. Nie ma obiecanych podwojonych dopłat, nie ma gwarantowanych cen minimalnych skupu. Tak naprawdę PiS dla wsi nie zrobił nic przez 3 lata.
- Polska wieś ma chyba inne zdanie. PiS cieszy się tam 35-proc. poparciem, a wy macie 9 proc.
- Z innego sondażu, opublikowanego zresztą w Super Expressie, wynika że 37% badanych uważa, że to PSL najlepiej reprezentuje interes polskich rolników. Na PiS wskazuje 28%. Zobaczymy, jak będzie w wyborach. Pamiętam, że w 2010 roku w piątek przed wyborami sondaże dawały nam 5 proc. poparcia. Skończyło się na ponad 16 proc. przy urnach. Dlatego poczekajmy do października.
- PiS ma jednak coś, czego wy nie macie: kontrolę nad machiną państwa. Już zapowiada, że na pomoc rolnikom wyda kilkadziesiąt miliardów złotych. Tego nie przelicytujecie.
- PiS może obiecać wszystko, ale tych pieniędzy na wsi nie widać. W 2015 roku gwarantowaliśmy budżet na rolnictwo w wysokości 55 mld zł. W 2019 r. rząd chce przeznaczyć na ten cel 49 mld zł. A miało być tak dobrze! Skoro Polska tak się rozwija, PiS powinien zwiększać środki na polską wieś, a nie je zmniejszać. Widać, kto tak naprawdę dbał o rolników. To charakterystyczne dla PiS, że co innego mówi, a co innego robi. Ten rozdźwięk między obietnicami, a rzeczywistością widać na wsi aż za dobrze.
- Myśli pan, że to robi wrażenie na wsi? Powszechnie bowiem uważa się, że Blitzkrieg w postaci 500 plus zabetonował poparcie dla PiS wśród rolników.
- Wprowadzaliśmy dopłaty bezpośrednie, modernizowaliśmy polską wieś. Przeforsowaliśmy sprzedaż bezpośrednią i otworzyliśmy nowe zagraniczne rynki dla polskich rolników. Obroniliśmy wcześniejsze emerytury rolnicze i dopiero PiS od tego roku je zlikwidował. To dzięki nam kobiety, także na wsi, otrzymują przez 12 miesięcy tysiąc złotych świadczenia macierzyńskiego, nawet jeśli nie mają pracy.
- Magii 500 plus to jednak nie miało.
- Nie wiem, czy programy społeczne bezpośrednio przekładają się na głosy, choć na pewno rząd będzie to wykorzystywał. Już dziś premier Morawiecki kłamliwie oskarża, że ktoś zamierza likwidować 500 plus. PSL jest gwarantem tego, że nikt 500 plus nie odbierze. Chcemy nie tylko kontynuacji tego programu, ale także poszerzenia, żeby trafił do większej grupy polskich rodzin. Trzeba wprowadzić kryterium dochodowe, żeby ktoś zarabiający 20 tys. zł miesięcznie nie zabierał tego świadczenia komuś, kto nie mieści się kryterium dochodowym. Albo nie dostawał świadczenia, bo to kryterium przekracza o 5 zł. To chcemy zmienić i jeśli będziemy rządzić, zmienimy.
- Wybory samorządowe to dopiero wstęp do dwuletniego maratonu wyborczego. PO nagabuje was, żebyście wstąpili do frontu jedności narodu przeciwko PiS?
- Dobrze, że prezydent zawetował ordynację wyborczą do PE, bo ta wprowadzona przez PiS zmuszała do blokowania się w większe listy. Bez tego myślenie o wspólnej liście opozycji byłoby pewnie koniecznością. Dziś jest naszym wolnym wyborem. Możemy rozmawiać o wspólnej liście, ale nie z nożem na gardle. Ma być to dobrowolna decyzja.
- Dobrowolnie możecie grać albo z PO, albo PiS. Trzeciego wyjścia nie ma – tak przekonuje Platforma.
- To fałszywy obraz rzeczywistości. PSL nie będzie wspierał zwalczających się obozów PO i PiS. Nie damy wpisać się w logikę, że jeśli ktoś nie jest z nami, to jest przeciwko nam.
- Nie tylko przeciwko któremuś z tych obozów, ale wręcz przeciwko Polsce.
- Ani przeciwko Polsce, ani przeciwko opozycji nie startujemy. To chęć zbudowania dwóch wielkich obozów, która ogranicza wybory Polaków. Nie chcę promować fałszywego przekonania, że samodzielny start którejś z formacji to działanie przeciw demokracji. Nie, to działanie prodemokratyczne, bo wprowadzające pluralizm i prawdziwe wybory.
- Słyszę zewsząd, że wybory wyborami, ale racja stanu każe blokować się przeciwko PiS.
- Stawianie kogokolwiek pod ścianą nie służy budowie czegoś wspólnego. Wiele rzeczy, które robi PiS jest nie do zaakceptowania, ale samo bycie antyPiS nie jest kluczem do zwycięstwa.
Rozmawiał Tomasz Walczak
[Wywiad] Władysław Kosiniak-Kamysz: Samo bycie antyPiS nie da zwycięstwa
2018-08-24
5:00
Przed każdymi wyborami byliśmy niedoszacowani – mówi w rozmowie z Tomaszem Walczakiem prezes PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz.
i