"Super Express": - Cała Polska obserwowała sukces lekarzy z gliwickiego centrum onkologii, którzy przeprowadzili pierwszą w kraju operację przeszczepu twarzy, która uratowała życie 33-latka. Pokazały to wszystkie media, chwaląc lekarzy i matkę dawcy, której decyzja uratowała życie kilku osób. Tymczasem portal Gazeta.pl oburza się, że pokazanie wypowiedzi matki dawcy, ujawnienie jej, zaszkodzi polskiej transplantologii.
Jarosław Gugała: - Nie mogę się zgodzić z tymi zarzutami. Miałem wręcz odwrotne odczucia. Wypowiedź matki, która zgodziła się porozmawiać z nami przed kamerą, oceniliśmy w redakcji jako coś bardzo pozytywnego dla transplantologii. Przecież to pokazuje zarazem dramat jej wyboru, a jednocześnie jej wielkość i szlachetność. Zgodziła się pomimo śmierci jedynego syna, czyniąc tym wiele dobra. Mam nadzieję, że nie tylko nie zaszkodzi, ale pomoże.
- Tekst portalu Gazeta.pl głosi w tytule: "Oby to nie był pierwszy i ostatni przeszczep twarzy". Oprócz wypowiedzi matki gazeta piętnuje pokazanie zdjęć z operacji.
- Mogę odpowiadać tylko za Polsat, ale nie epatowaliśmy jakimiś szokującymi zdjęciami, czemu jestem przeciwny. Pokazywaliśmy twarz, ale to pokazywali też lekarze. Jest tu delikatna granica, na którą trzeba zwracać uwagę. Co więcej, pokazanie takiego przykładu jak ta wspaniała kobieta, jest szczególnie istotne w Polsce. Przecież u nas stosunek do transplantologii jest dość zdystansowany. Rodziny wręcz nie pozwalają wykorzystywać części ciała swoich bliskich. To jest dla wielu wielki dylemat. Działania mediów, takie jak wywiad z matką i nagłośnienie tej sprawy, mogą mieć wręcz odwrotny skutek. Mogą zachęcić do zmiany decyzji. Pokazaliśmy kogoś, kto to zrobił. Pokazaliśmy, że jest to możliwe i na końcu jest szczęśliwy człowiek, dla którego czyjaś decyzja oznaczała ratunek.
- Kiedy publikowaliśmy teksty dotyczące tej sprawy, oddźwięk ze strony czytelników był bardzo pozytywny. Nikt nie odczytał tego w taki sposób, jak przedstawia to tekst w Gazecie.pl. Zarzucono nam, że dawcy i ich rodziny chcą pozostawać anonimowi.
- Jest tak, że jeżeli ktoś chce pozostać anonimowy i nie zgadza się na udział w materiale, nie zgadza się na wypowiedź przed kamerą, to jeżeli nie jest postacią publiczną, anonimowy pozostaje. Nie dopuściłbym do sytuacji, w której ktoś jest do tego zmuszany. Ten zarzut jest kompletnie nietrafiony, gdyż w tym wypadku tak nie było.
- Mediom często zarzuca się epatowanie sensacją. Czytając i oglądając te materiały, odnosiłem wrażenie, że jest to pozytywna sensacja. W tym sensie, że tego typu operacja, niemieszcząca się do niedawna ludziom w głowach, jest już w Polsce możliwa.
- Zgadzam się z tym. Przesłanie było nawet podwójnie pozytywne. W naszym materiale chwaliliśmy lekarzy za to, czego dokonali, i chwaliliśmy matkę dawcy, która zdecydowała się po śmierci syna na taki dar. Nie wiem, jak może to kogoś oburzać.
Jarosław Gugała
Szef "Wydarzeń" Polsatu