Przypomnijmy: do wypadku rządowego audi wiozącego Beatę Szydło doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Kolumna trzech samochodów w której jechało auto premier podczas manewru wyprzedzania zderzyło się z fiatem seicento prowadzonym przez 21-letniego wówczas Sebastiana Kościelnika. Kierowca który wykonywał manewr skrętu w lewo, przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać. Samochód Kościelnika uderzył w auto, w którym siedziała Szydło, które wjechało w drzewo. Ówczesna szefowa rządu po wypadku trafiła do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie przebywała przez tydzień. Kościelnik został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku. Nie przyznał się do winy i nie zgodził się na umorzenie postępowania w zamian za wymierzenie mu okresu próby wynoszącego jeden rok i 1,5 tysiąca złotych nawiązki.
Ostatecznie 9 lipca tego roku sąd rejonowy w Oświęcimiu zdecydował o warunkowym umorzeniu sprawy na rok i wypłacie nawiązki w wysokości 1000 złotych na rzecz poszkodowanych. – Sąd umarzając postępowanie warunkowo miał na uwadze stopień przyczynienia się kierowcy Sebastiana Kościelnika do wypadku. Warunkowe umorzenie nie jest ani skazaniem ani orzeczeniem o niewinności. Jest pozostawieniem go na okres próby. W tym przypadku minimalnego roku – tłumaczył sędzia w uzasadnieniu wyroku. To oznaczało, że Kościelnik nie zostanie wpisany do rejestru karnego, więc formalnie nie będzie karany. Równocześnie sąd uznał jednak, że nieumyślne naruszył on zasady ruchu drogowego i musi zapłacić nawiązkę na rzecz poszkodowanych. To wyrok łagodniejszy od tego, czego domagała się prokuratura, ale ostrzejszy niż to czego domagała się obrona.
W rozmowie z portalem oswiecim.naszemiasto.pl Sebastian Kościelnik zdradził, że przez wypadek musiał zrezygnować ze studiów oraz zdecydował się na wyprowadzkę z Oświęcimia. Jak ocenia wyrok lipcowy wyrok? - Nie da się ukryć: spodziewałem się surowszego wyroku niż ten, który został ogłoszony - szczerze przyznał. Następnie zapytany o to, że "na mocy nieprawomocnego wyroku ma pan zapłacić Szydło i kierowcy BOR 1000 złotych nawiązki, ale nie musi pan ponosić kosztów procesu i naprawy rządowej limuzyny. To chyba ulga?" odpowiedział: - Tak, ale ostatnio zdziwiło mnie, że prokurator złożył już apelację od wyroku - chce, bym to jednak ja poniósł wszelkie koszty postępowania. On się nie zgadza, by w mojej sprawie umorzyć wszelkie koszty, czyli naprawy auta i sprawy sądowej. Jako, że czeka go jeszcze rozprawa odwoławcza, dodał, że "w dalszym ciągu ma nadzieję, że zostanie w pełni uniewinniony, ale jak się to potoczy - nie mam pojęcia. To już wszystko jest w rękach krakowskiego sądu".
Tuż po wypadku na jednym z serwisów internetowych założona została zbiórka pieniędzy na zakup nowego samochodu dla Sebastiana Kościelnika. Zebrano na niej ok. 150 tysięcy złotych. Jak się jednak okazuje, pieniądze te zostały najzwyczajniej w świecie sprzeniewierzone! Gdzie są te pieniądze? - Z tego co się dowiedziałem, to jej organizator wraz z żoną sprzeniewierzył te pieniądze na własne cele, po czym sam na siebie doniósł do prokuratury w tej sprawie. Śledczy na podstawie maila, którego do nich wysłał, wszczęli postępowanie i dość szybko je umorzyli. Podobno próbowali to jakoś wszystko odkręcić, ale im się nie udało. Prokuratura umorzyła sprawę, a potem wszczęto ją od nowa. Teraz - z tego, co wiem - toczy się już trzecie z kolei postępowanie w tej sprawie w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie - wyznał.