W poniedziałek wieczorem Państwowa Komisja Wyborcza podała oficjalne wyniki wyborów. Partia Donalda Tuska uzyskała 32,13 proc. głosów, a ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego (65 l.) - 31,78 proc. Do Brukseli pojadą jeszcze politycy z Sojuszu Lewicy Demokratycznej - 9,44 proc., Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego (72 l.) - 7,15 proc. i Polskiego Stronnictwa Ludowego - 6,8 proc.
Sprawdziliśmy, co by się stało, gdyby w minioną niedzielę odbywały się wybory do Sejmu. Oczywiście wygrałaby PO, ale - jak wyliczył Instytut Badań Pollster - uzyskałaby tylko 182 mandaty. A do parlamentarnej większości potrzeba 231. PiS mogłoby liczyć na 181 mandatów, SLD - 43, NP - 27, a PSL - 26. Do tego jeden mandat dla Mniejszości Niemieckiej. - Sytuacja jest o tyle ciekawa, że w celu zdobycia większości w Sejmie potrzebna byłaby koalicja PO i PiS, która jest raczej nierealna, lub koalicja trzech różnych partii. Najbardziej prawdopodobna wydaje się koalicja PO, SLD i PSL - analizuje Paweł Piekarski z Instytutu Badań Pollster.
Czy Donald Tusk dla zdobycia większości w Sejmie zdecydowałby się na mariaż z Leszkiem Millerem? - Ta koalicja by wypaliła i przyniosłaby korzyści większe chyba nawet dla Millera niż Tuska. Premier potrzebuje głosów, by mieć w Sejmie większość, a SLD, by przetrwać w polityce, potrzebuje sojuszu z silniejszym partnerem - uważa dr Wojciech Jabłoński, politolog.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail