Posłanka Pawłowicz należy do jednych z najbardziej znanych posłów ostatnich kadencji. Szturmem zdobyła Sejm, a zasłynęła swoim zachowaniem i odwagą. Mało kto, tak jak ona potrafi powiedzieć prawdę prosto w oczy opozycji i to przy pełnych ławach. Posłanka PiS nie boi się słownych potyczek i sprzeczek. O niej nie można powiedzieć, że zapomniała języka. Niewielu też potrafi ją przegadać. Ale czasem, zamiast słów wystarczy jedno spojrzenie posłanki, by wprowadzić porządek i przywrócić ład. Przykład?
W nocy z czwartku na piątek posłowie pracowali w Sejmie, jak to często bywa. Wiadomo, że w nocy wszyscy są już zmęczeni i czasem może dojść do pomyłki. Tak się stalo, gdy na mównicy stanęła Krystyna Pawłowicz. W czasie ekspresywnego wystąpienia posłanki, ktoś niespodziewanie wyłączył jej mikrofon! I chociaż dosłownie przez mgnienie oka nie było słychać miłego dla ucha głosu kobiety, to chwila ta zamieniła się w wieczność, przynajmniej dla niej.
Pawłowicz natychmiast zwróciła się w kierunku miejsca, w którym zasiada marszałek - był tam akurat Stanisław Tyszka z Kukiz'15. Jedno lodowate spojrzenie, wymach palcem i krótkie: - No!, wystarczyło! Wicemarszałek natychmiast naprawił błąd i czym prędzej nacisnął guzik, który sprawił, że posłanka znów była słyszalna. Z pewnością groźne spojrzenie zelektryzowało Tyszkę, ale kto mógłby się oprzeć sile spojrzenia posłanki. Po chwili sytuacja rozbawiła Pawłowicz, która zalotnie śmiejąc się rzuciła tylko: - Ale pan zrozumiał. Następnym razem Krystyna Pawłowicz może powiedzieć o koledze z Kukiz'15, że rozumieją się bez słów!