Matką Władimira Putina była Wiera Nikołajewna, która zakochała się, nie wiedząc, ze jej wybranek już ma żonę. To właśnie on jest biologicznym ojcem obecnego prezydenta Rosji. Kobieta postanowiła po porodzie zostawić syna pod opieką dziadków, a sama wyjechała na studia. Po trzech latach zabrała swoje dziecko do Gruzji, gdzie poznała Giergija. Wtedy zaczął się horror małego Władimira Putina. Ojczym miał być wyjątkowo okrutny dla chłopca, który nie mógł liczyć na niczyją pomoc. - Bywało, że Goga kijem mu przyłożył i z domu na chłód wyganiał, a i na ubranie skąpił, bo u nich się nie przelewało: chłopak zawsze w łatanych portkach chodził. Nikt nie miał tego za złe Godze. No bo kto ma ochotę cudzym dzieckiem się zajmować? – wspominał po latach sąsiad Wiery, Mamuko, w rozmowie z Krystyną Kurczab-Redlich, autorką książki "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina". To straszne, że ojczym za przyzwoleniem matki tak miał traktować jej własnego syna. Później wcale nie było lepiej, choć Putin uwolnił się od okrutnego ojczyma.
Sprawdź: Putin może stracić władzę? Rosyjski pisarz o scenariuszach dla mordercy Ukrainy
W naszej galerii zobaczysz atak Rosji niedaleko granicy z Polską.
Gdy Władimir Putin miał 10 lat, znów trafił pod opiekę dziadków. Ci jednak postanowili oddać go krewnym, którzy nie mogli mieć własnych dzieci, więc chętnie przygarnęli chłopca. Tam jednak też chłopak nie mógł zaznać spokoju. Nowi opiekunowie kazali mu kłamać, ze jest ich prawdziwym synem, a do tego nie stronili od bicia dziecka. Z książki Krystyny Kurczab-Redlich wynika, że Władimir Putin miał naprawdę okropne dzieciństwo, pełne bólu i strachu. Nic jednak nie usprawiedliwia jego obecnych działań w Ukrainie, gdzie przecież też cierpią, a nawet umierają, niewinne dzieci.