Ewa Kołodziej startowała z Katowic, z dzielnicy Podlesie. Głosowała, tradycyjnie, w szkole przy ul. Malczewskiego. W poprzednich wyborach oddało tam na nią głos 613 sąsiadów. W tym roku według protokołów - nikt. - Trudno mi w to uwierzyć. Przecież ja sama głosowałam na siebie! Wiem, że poparli mnie również rodzina, sąsiedzi. Mam oświadczenia osób, które głosowały na mnie - dodaje posłanka. Jest też świadectwo członka komisji. "Oświadczam, że kandydat do Sejmu Ewa Kołodziej otrzymała największą liczbę głosów, tj. 68" - napisał w oświadczeniu do sądu. Dlaczego więc posłanka otrzymała zerowy wynik? Członek komisji twierdzi, że. "nie potrafi wskazać przyczyn".
Kołodziej złożyła do SN protest. Okazuje się, że nie jest jedyna. Podobny wniosek wnieśli m.in. wyborcy ze Świnic Warckich (woj. łódzkie). Skarżyli się, iż głosowali na określonego kandydata, natomiast na protokole wyborczym podano, że na tego kandydata nie oddano żadnego głosu.
- Czuję się oszukana jako wyborca. Ktoś ukradł mi i moim wyborcom przysługujące nam prawo wyboru - mówi Kołodziej. W poprzednich wyborach zdobyła ponad 14 tys. głosów. W tym roku - ponad 5 tys. O 2 tys. za mało na mandat.
Zobacz: Antoni Macierewicz przejmuje wojsko [NOWE FAKTY]