Raz że zgodnie z oczekiwaniami i KE, i TSUE już w tej sprawie reagują, więc rząd w najbliższych miesiącach będzie musiał się gęsto z „ustawy represyjnej” tłumaczyć a wraz z nim kandydat Duda, który swoim podpisem ją firmuje i daje jej twarz. Będzie to woda na młyn opozycji, zwłaszcza liberalnej, która z tematu obrony praworządności już w 2015 r. utworzyła swoją główną agendę. Życia prezydentowi nie ułatwi też Ziobro, który zapowiada, że totalną wojnę z sędziami będzie rozszerzał. Jeśli ktoś mu w porę nie ściągnie cugli, to on będzie główną „gwiazdą” najbliższych miesięcy, przypominając wszystkim, z kim trzyma Andrzej Duda i jaką politykę popiera. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że ten temat nikogo już nie wzrusza, ale ostatnie badania pokazują, że nawet elektorat PiS pisowskiego chaosu w wymiarze sprawiedliwości ma dość. Opozycja chętnie więc te okoliczności wykorzysta.
Reakcja Brukseli to też doskonała okazja do eksploatowania tematu polexitu, który ze sprawą wymiaru sprawiedliwości jest ściśle powiązany. Choć żadnego polexitu nie będzie, to kontrkandydaci (głównie Małgorzata Kidawa-Błońska) będą grali na strachu niespotykanie euroentuzjastycznych wyborców, wieszcząc, że Duda z PiS wyprowadzą nas z UE. Ta narracja – choć niedorzeczna – znajduje całkiem spore grono odbiorców (40 proc. badanych w to wierzy). Robienie z prezydenta naczelnego eurosceptyka będzie więc niezwykle kuszące.
Wybory prezydenckie już dawno zapowiadały się jako plebiscyt na temat rządów PiS. Będą nim więc jeszcze bardziej i to na własne życzenie rządzącej partii.