Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Wybory 2020. Tomasz Walczak: Krzyczący Duda, bezbarwny Trzaskowski

2020-07-03 6:06

Dobiega końca pierwszy z dwóch tygodni poprzedzających II turę wyborów. Nie tylko sondaże, ale także wskazania bukmacherów wskazują, że w roli faworyta do zwycięstwa umacnia się Andrzeja Duda, choć jeszcze w wieczór wyborczy wydawało się, że bliżej pokonania kontrkandydata jest Rafał Trzaskowski.

Pierwsze dni po I turze minęły bez większych fajerwerków, a główne emocje budziło to, czy dojdzie do czwartkowej debaty kandydatów, czy nie. Nie doszło. Duda w swoim stylu peregrynował po Polsce, by na wiecach wyborczych wykrzykiwać swój program i grzmieć na przeciwników politycznych. Atakował media, złodziejskie rządy PO, przekonywał, że już więcej cały kraj nie będzie pracował na bogactwo platformerskich elitek (jakby PiS nie stworzył całej sieci klientów, którzy w zamian za wierność opłacani są dziś publicznymi pieniędzmi), i odgrażał się, że nie pozwoli, by ktokolwiek zabrał 500+ czy 13. emerytury oraz podwyższał wiek emerytalny (choć nikt nie chce nic zabierać ani podwyższać).

Groźne miny, zmarszczone brwi i pokrzykiwania Dudy może i wyglądają komicznie, ale stoi za nimi prosty przekaz: daliśmy wam dobrobyt i nie pozwolimy go odebrać. Niewielu dostrzeże pęknięcia w tej opowieści, ale wielu umocni się w przekonaniu, że Trzaskowski i PO oznaczają koniec transferów pieniężnych, zapowiadany przez PiS od 2016 r. i głęboko zakorzeniony w sporej części społeczeństwa.

Trzaskowskiemu takiego prostego przekazu ewidentnie zabrakło. Ostatnie dni poświęcił głównie na przekonywaniu kandydatów, którzy odpadli w I turze, by przekazali mu swoje poparcie. Przekonał Hołownię, ale samo to nie gwarantuje, że jego liczny elektorat przejdzie masowo pod skrzydła Trzaskowskiego. Walkę o mobilizację samych wyborców oddał trochę walkowerem, tracąc kilka dni na niebudzące większych emocji działania. One nie pociągną za nim ludzi, którzy nie są tak zdeterminowani jak najtwardszy elektorat PO, by odsunąć Dudę od władzy. Kandydatura Trzaskowskiego stała się w ostatnich dniach letnia, nieco bezbarwna i w tak uzależnionych od buzujących emocji wyborach jak prezydenckie może się to okazać drogą do porażki. Działająca do tej pory siłą rozpędu i niezwracająca uwagi na konkretny przekaz kampania Trzaskowskiego potrzebuje nowego życia. I to potrzebuje go szybko, bo czas działa na jego niekorzyść.