W Sejmie i Senacie mamy wielu nowych parlamentarzystów. Część z nich może nie być świadoma tego na co się piszą. Część z nich, choć posłami już przecież byli, wciąż udaje, że nie wie z czym to się łączy.
Joanna Scheuring-Wielgus, poprzednio posłanka Nowoczesnej, dziś SLD (Wiosna) zaczęła łzawić w mediach społecznościowych na swój ciężki los. Okazało się, że kiedy wraz z koleżankami próbowała zablokować Marsz Niepodległości, usłyszała pod swoim adresem wyzwiska i okrzyki. Nazwano ją „krową”, „czerwoną komunistką”, „szajbusem”. A do tego, że „jest j...ta” i powinna „sp… z Polski”.
No naprawdę faszyzm i sankcje Unii Europejskiej.
Pani poseł. Niech pani przyjmie do wiadomości, że przyjmowanie wyzwisk od obywateli, zwłaszcza przy takiej temperaturze sporu, to jest niestety część waszej roboty. Nie wszyscy by to zrobili, nie każdy ma taki styl, żeby to krzyczeć. Dopóki jednak nie dochodzi do gróźb karalnych, a tym bardziej rękoczynów, musi pani jakoś z tym żyć.
Byłem kiedyś świadkiem tego, co krzyczano na widok wczorajszego marszałka seniora, Antoniego Macierewicza. Także postaci budzącej kontrowersje tyle, że z prawicy. I to nie podczas manifestacji, ale w zwykły dzień na warszawskiej ulicy. No muszę przyznać, że „krowa” tam nie padała, ale było wiele słów, których nie jestem w stanie tu przytoczyć nawet z wykropkowaniem. Podejrzewam, że nie była to sytuacja odosobniona. I szczerze mówiąc nie widziałem, żeby Macierewicz kiedykolwiek płakał nad swoim ciężkim losem chodząc po mediach.
Pani Scheuring-Wielgus. Jeżeli pani to tak bardzo przeszkadza, niech się pani realizuje w innej pracy, niż bycie politykiem. I następnym razem niech pani podpiera palmę za swoje, a nie publiczne pieniądze. Chciałbym też panią poinformować, że jest olbrzymia większość posłów, na których widok wyborcy nie krzyczą odruchowo o „krowach” i „szajbusach”.
Może warto się zastanowić dlaczego.