- Konstantynów Łódzki, kilkanaście lat temu. - pisze tygodnik Wprost. - Obecny minister sportu Andrzej Biernat jest tam dyrektorem Centrum Sportu i Rekreacji. Późnym wieczorem na terenie kompleksu basenów odbywa się huczna impreza. Kilkadziesiąt osób bawi się przy zastawionych stołach, popijając różne trunki.
W pewnym momencie Biernat postanawia opuścić salę. Jego znajomi z przerażeniem odnotowują, iż mocno już niedysponowany gospodarz kieruje się do własnego samochodu.
ZOBACZ TEŻ: Biernat kontra Rymanowski w teście na ministra sportu
Przyjaciele proszą, żeby nie wsiadał za kierownicę. Obecni na imprezie strażnicy z miejsca proponują pomoc i podwózkę do domu. Bezskutecznie: obecny minister jest uparty. Wsiada do auta, odpala, a po chwili z impetem uderza w paletę z kostką brukową przygotowaną do wyremontowania parkingu. Niedysponowany Biernat wyciąga telefon i dzwoni na policję.
Prosi funkcjonariuszy o przyjazd, informując niezbyt składnie, że doszło do kolizji. Kiedy funkcjonariusze przyjeżdżają na miejsce, od razu się orientują, że kierowca jest niedysponowany. Biernat kończy wieczór na komendzie...
Więcej we "Wprost"