Rafał Woś

i

Autor: Marek Kudelski Rafał Woś

Woś o sporze o sądownictwo: Nasza wojna religijna

2020-01-28 6:12

Spór o sądy to nasza wojna religijna. A wojny religijne były zazwyczaj niezwykle zażarte. Właśnie dlatego, że prócz interesów, każda ze stron miała jeszcze swoje superpaliwo. Przekonanie, że to właśnie ona stoi po stronie prawdy.

Oczywiście dziś nie chodzi o religię sensu stricto. Raczej jej współczesną mutację, czyli wiarę w demokrację. Bo żyjemy w czasach, gdy przeważająca większość Polaków (i PiS, i antyPiS) uważa demokrację za najlepszy z ustrojów. Różni ich jednak przekonanie, że to ich strona rozumie demokrację we właściwy sposób. Aby zrozumieć, o co chodzi, trzeba wznieść się na chwilę ponad własną bieżącą ocenę „prawdziwych” intencji oraz „faktycznych” kompetencji Zbigniewa Ziobry albo Małgorzaty Gersdorf.

Widać wtedy dwie wizje demokracji. Jedna zakłada, że dotychczasowy system działał dobrze. Nie idealnie, lecz optymalnie, jeśli chodzi o podstawowe założenia. Ludzie regularnie szli do wyborów i wyłaniali sobie rząd. Ów rząd (niezależnie od barw) mógł się jednak poruszać wedle ściśle określonych reguł. W stanowieniu i stosowaniu prawa tych ram pilnowała zawodowa kadra sędziowsko-prawnicza. Owszem, pozbawiona demokratycznego mandatu, lecz w tym właśnie sensie niezależna od „przelotnych humorów obywateli”.

W pewnym momencie na scenie pojawili się jednak buntownicy. Głoszący, że takie rozumienie demokracji to nie jest żadna demokracja. Tylko faktyczna superwładza owych grup kontrolnych (zwanych tu dla wzmocnienia efektu „kastą”). Trwają sobie oni poza mechanizmem demokratycznej kontroli, podczas gdy demokratyczni politycy szybko się wypalają, bo reguły w praktyce krępują im wszelkie możliwości działania. I dlatego demokracja staje się fasadą. Jak u Henry’ego Forda, który powiadał, że można sobie u niego wybrać każdy kolor samochodu. Pod warunkiem, że będzie czarny.

Zobaczmy, że nasz spór nie jest we współczesnym świecie niczym wyjątkowym. Podobne rzeczy dzieją się w wielu innych krajach. Nie zawsze dotyczą sądów. Czasem jest to bitwa tzw. populistów z niewidzialną wszechmocą rynków finansowych, banków i korporacji. Czasem chodzi o media ustawiające muzykę, do której tańczą politycy. I tak dalej.

Jak w przypadku większości sporów idiotyczne jest pytanie, czy to dobrze, że trwa? Trwa, bo ludzie mają odmienne wizje i interesy. A my jako wspólnota musimy sobie z tym poradzić bez pęknięcia, którego nie da się posklejać.

Nasi Partnerzy polecają