"Na początku października, tuż przed wyborami parlamentarnymi Ministerstwo Obrony Narodowej zgodziło się na wykorzystanie wojskowych cystern do transportu paliw na stacje Orlen" -alarmuje "Rzeczpospolita".
Codziennie – od 6 do 27 października wykorzystywano od 9 do 25 wojskowych cystern z paliwem.
Taką decyzję podjął sam Mariusz Błaszczak. Orlen nie zapłacił jednak za to usługę ani grosza. Według stawem do których dotarła „Rzeczpospolita” koszt takiej usługi mógł wynosić nawet do 400 tysięcy złotych!
Cud paliwowy
To właśnie takie działania rządu, miały bezpośrednio doprowadzić do tzw.” cudu paliwowego” na Orlenie – tuż przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Wówczas ceny paliwa na stacjach płockiego koncertu utrzymywały się na poziomie poniżej 6 złotych za litr. To zwróciło uwagę mediów, ponieważ skomplikowana sytuacja na rynkach paliwowych na całym świecie wskazywała, że ceny paliw powinny rosnąć – tak też działo się w innych krajach. Wyjątkiem od tej reguły – była wówczas tylko Polska.
Tajemnicze awarie
W tym samym czasie na stacjach Orlenu w całej Polsce dochodziło do tajemniczych „awarii” dystrybutorów. Gdy zmieniła się w Polsce władza franczyzobiorcy Orlenu odważyli się powiedzieć co tak naprawdę było tego przyczyną: wyłączaniem dystrybutorów Orlen próbował zamaskować brak paliwa na stacjach. Za sprawą bardzo niskich cen, popyt na paliwo w Polsce był wówczas ogromny, a na stacje Orlenu przyjeżdżali kierowcy również z krajów sąsiednich. Z tego powodu – koncern nie nadążał z dowożeniem paliwa na stacje. Dlatego – paliwo zaczęło – za darmo – dowozić wojsko.
Cud – zakończył się jednak zaraz po wyborach 15 października. W ciągu 12 dni od wyborów ceny paliw podskoczyły z poziomu 5,99 zł za litr do średnio 6,33 zł za olej napędowy i 6,27 zł za benzynę.
Darmowa praca wojska na rzecz Obajtka – zdała się więc na nic.