Wojewódzki nie rozumie co się do niego mówi? Chyba tak. Na początku września, w pierwszym odcinku nowego sezonu zaprosił do swego show Andrzeja Dudę: - Pomyślałem sobie, że skoro nasz prezydent, Andrzej Duda, którego szanuję, bo jest naszym prezydentem, którego my... znaczy którego wybrano w wyborach, więc pomyślałem, że zaproszę prezydenta tego kraju, żebyśmy mogli porozmawiać o swoich programach - mówił. Dodał też, że po 25 października, czyli po wyborach parlamentarnych, jeśli wygra PiS, wolność słowa zostanie ograniczona, a on by te granice z Dudą przekraczał: - Tak coś czujemy, że od 25 października wolność słowa może się skurczyć, więc my będziemy tutaj budowali przestrzeń dla wolności słowa. Być może sądził, że Duda pójdzie w ślady Bronisława Komorowskiego, który u Kuby był tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich. Ale Duda to nie Komorowski. - Do Kancelarii Prezydenta nie wpłynęło zaproszenie dla Pana Prezydenta Andrzeja Dudy do udziału w programie „Kuba Wojewódzki”. Występ w tego typu programie nie licuje z powagą urzędu - informowała wówczas wirtualnemedia.pl Katarzyna Adamiak-Sroczyńska. Ale Wojewódzki nie daje za wygraną i nadal walczy o wizytę Dudy w swoim wieczornym show. Czyżby tak bardzo zależało mu na tym spotkaniu?
W miniony wtorek znów mówił o Dudzie: - Zapraszamy naszego prezydenta Andrzeja Dudę. Panie prezydencie Andrzeju, ma pan premiera, ma pan Sejm, ma pan Senat, ma pan marszałka, ma pan prymasa, ma pan Kukiza, teraz może pan mieć wisienkę na tym torcie, może pan mieć mnie. (...) Obiecuję, jak Jarosław Kaczyński, że nie będzie kopania, nie będzie odwetu. Wojewódzkiego chyba nikt nie nauczył, że jak raz ktoś odmawia, to więcej nie ma sensu naciskać. Ale wiadomo, że człowiek uczy się przez całe życie. Kuba ma więc jeszcze szanse.
Sprawdź: Duda MIAŻDŻY Wojewódzkiego. Nie chce robić z siebie pośmiewiska jak Komorowski