"Super Express": - Piotr Guział, inicjator odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydent Warszawy, oskarża pana, że szuka pan na niego haków, podważając jego oświadczenie majątkowe. Gra pan nieczysto?
Jacek Kozłowski: - Oczywiście, że nie. Mam wrażenie, że postawiono sprawę na głowie. Jeśli wpływa do wojewody skarga, to zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego mam obowiązek podjąć działanie.
- Tak. Wpłynęła ona 6 czerwca i były w niej zawarte nieścisłości w oświadczeniu majątkowym pana burmistrza. Po jej wstępnej analizie, uznaniu, że nosi wszelkie cechy prawdopodobieństwa oraz stwierdzeniu, że kompetentny do jej rozpatrzenia jest prezydent Warszawy, skargę skierowaliśmy do urzędu miasta z prośbą o postępowanie wyjaśniające.
- Gdybym nie zrobił tego, co zrobiłem, poniósłbym odpowiedzialność za bezczynność. Prawo bowiem nakazuje mi działanie.
- W KRS jednak dalej figuruje na tym stanowisku. Łatwo to sprawdzić.
- Dlatego o nic nie oskarżyłem pana Guziała, a jedynie poprosiłem właściwy urząd o wyjaśnienie sytuacji. Nic więcej.
- Gdyby przyjąć tok myślenia pana Guziała, to na czas referendum miałbym zaprzestać rozpatrywania tego typu skarg wobec niego? Miałbym dla niego robić wyjątek? Przecież oznaczałoby to, że on stoi ponad prawem. Do mojego urzędu tego typu skarg od początku mojej kadencji wpłynęła ponad setka i w każdym wypadku działam tak samo. Jeśli nagle zmieniłbym postępowanie, dopiero byłby skandal. Pan burmistrz powinien się skupić na wyjaśnieniu, czemu ten wpis w KRS nadal funkcjonuje, a nie atakowaniu organów państwa, które wykonują swoje zadania.
- Jako członek PO jestem w szczególnie trudnej sytuacji. Łatwo mnie oskarżyć o stronniczość, ale muszę wykonywać swoje obowiązki.