Nadambitny, prący do pełni władzy dla samej władzy. W przeciwieństwie do wielu innych władców PRL nie można mu zarzucić chęci wzbogacenia się. Od początku do końca kariery sprawia wrażenie człowieka, który zaadaptowałby się do każdej rzeczywistości. Uważał się za komunistę, ale nie był to komunizm przemyślany. Jego miejsce mogła zająć inna ideologia, która młodego Wojtka przytuliłaby do siebie i dała szansę na realizację.
Jaruzelski rysuje się też z dokumentów jako osoba mająca świadomość ograniczeń władzy w PRL. Dlatego na każdym kroku jest wiernym żołnierzem Moskwy, spełniającym polecenia władców ZSRR, dającym sygnały, że zawsze mogą na niego liczyć. Przyspiesza to zresztą jego karierę (wątek agenturalny, ale nie tylko). To ktoś pomiędzy karierowiczem i wojskowym trepem, choć inteligentnym i przerastającym konkurentów.
W książce możemy jednak znaleźć wiele faktów, które nie wyjaśniają, ale tworzą kolejne zagadki. Jak choćby zaciekłość Jaruzelskiego w wyrzucaniu z armii i pozbawianiu stopni wojskowych ludzi pochodzenia żydowskiego jeszcze u progu lat 80.? W tym najbliższych przyjaciół!
Książka niewątpliwie będzie miała wrogów. Jaruzelski jest dla wielu ikoną, postacią której trzeba bronić niezależnie od faktów i dokumentów. Z wiarą, jak wiadomo, trudno zaś dyskutować.
Książka opiera się na dokumentach wojskowych (choć nie tylko). Ktoś powiedziałby, że dobór dokumentów też może być selektywny. Problem w tym, że te, które bronią Jaruzelskiego bądź przedstawiają go w korzystnym świetle, istnieją głównie w jego własnej wyobraźni i trudno podejmować z nimi dyskusję.
Kowalski niekiedy pisze z dystansem, nie ukrywając jednak niechęci do zachowań swojego bohatera po zderzeniu z wydarzeniami i suchymi dokumentami. Zakładam, że może to być przypadek wielu Czytelników, którzy podchodzą do postaci Jaruzelskiego obojętnie. Po zestawieniu tych faktów obok siebie obojętnym już być trudniej.
Lech Kowalski, "Jaruzelski. Generał ze skazą", Warszawa 2012, Zysk i S-ka