Mowa o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu (35 l.), któremu najwyraźniej pewne nawyki zostały i niełatwo mu z nich zrezygnować. W ostatnich dniach nie omieszkał skorzystać z wygodnej sejmowej toyoty, by zrobić zakupy w jednej z warszawskich galerii handlowych. - Kupowałem koszule, bo zbliża się kongres mojej partii. I rogale na stoisku z wielkopolskimi wypiekami - mówi nam Kosiniak-Kamysz. Za zakupy zapłacił z własnych pieniędzy, za benzynę do auta zapłaci podatnik. - Samochód pozostaje w dyspozycji klubu parlamentarnego PSL. Na podstawie wewnętrznych regulacji koszty paliwa związane z eksploatacją samochodów służbowych przekazanych klubom przez Kancelarię Sejmu są pokrywane przez te kluby - informuje nas sejmowe biuro prasowe. Dodajmy, że kluby parlamentarne dostają pieniądze z budżetu państwa.
ZOBACZ: Kosiniak Kamysz lansuje się na tapczanie u starszej pani