„Super Express”: – W sobotę ulicami Warszawy przeszedł zorganizowany przez PiS marsz, który niektórzy nazwali próbą podpalenia Polski. Jak pan ocenia marsz po tym, kiedy już się odbył?
Władysław Frasyniuk: – W ogóle go nie oceniam. Uważam, że ludzie mają prawo do demonstracji i, korzystając z prawa wolności, mogą to robić. Ten marsz jednak mało mnie interesuje, ponieważ jest to granie na negatywnych emocjach. Rzeczą, która jest skandaliczna i która nie powinna być zapomniana przez opinię publiczną, jest to, że Jarosław Kaczyński, organizując ten marsz, zabija wszystko to, co jest ważne we współczesnej polskiej tradycji.
– Co konkretnie niszczy Kaczyński?
– Jeśli pojawiłby się pan w Stanach Zjednoczonych w czasie święta państwowego, to zobaczyłby pan, że uczestniczy w nim cała ulica, całe społeczeństwo. To jest święto, w czasie którego przywódca pokazuje ludzi niezłomnych. W ten sposób buduje się tradycję i integruje społeczeństwo, buduje pozytywne myślenie społeczeństwa o samym sobie. My mamy parę ważnych dat we współczesnej historii Polski. Co zabija Kaczyński? Zabija współczesną historię Polski: jedyną rzecz, za którą nas cenią w cywilizowanym świecie.
– Ale Jarosław Kaczyński porwał masę osób, organizatorzy mówią o 60 tys. Udział w demonstracjach to przecież element demokracji.
– Mógłby tę manifestację zorganizować w Wigilię albo w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Tym bardziej że miał poparcie biskupów. Dlaczego wybrał 13 grudnia? Przecież wtedy rozpoczął się ostatni etap stalinowskiego państwa.
– Premier Kopacz powiedziała: „Jutro pan Kaczyński nie będzie musiał niczego podpisywać”. Środowiska prawicowe odebrały to jako sugestię podpisania przez Kaczyńskiego lojalki.
– Jestem człowiekiem, który doświadczył tego wszystkiego, co działo się po 13 grudnia. Pamiętam, że Kaczyński wygrał proces (wytoczony tygodnikowi „Nie” za opublikowanie fałszywej lojalki – dop. red.), natomiast nie przypominam sobie sytuacji, w której SB zatrzymuje, a następnie wypuszcza człowieka bez jakiejkolwiek deklaracji. Świadczyłoby to o tym, że komuna nie była dramatycznie zła, a nawet była bardzo ludzka. Nie wierzę w to i nie potwierdzają tego wydarzenia, jakie miały miejsce po 13 grudnia.
– Słowa premier Kopacz były niefortunne?
– Rzadko mówię dobrze o pani premier, ale to bardzo dowcipny i inteligenty komentarz do Jarosława Kaczyńskiego.
– Dla PiS to jednak dowód, że premier Kopacz odmawia prawa do protestu. Podobnie jak jej stwierdzenie, że Kaczyński cynicznie wykorzystuje 13 grudnia do bieżących celów politycznych.
– Takim ludziom jak ja pani premier Kopacz zawdzięcza to, że może być premierem. Szanuję jej stanowisko i sądzę, że dobrze się stało, że premier państwa zabrała głos w tej sprawie. 13 grudnia jest niezwykłą datą, ponieważ oprócz cierpienia pokazuje też naszą determinację i odwagę. Każdy, kto wtedy żył, ma świadomość, jak trudno było wyjść przeciwko czołgom z gołymi rękoma. Nie odbieram Kaczyńskiemu prawa do organizowania demonstracji. Ale szczerze mówiąc, Kaczyński ma zero identyfikacji ze współczesnym państwem polskim.
– Powiedział pan, jak trudno było w 1981 roku zaprotestować. Ale czy nie po to wówczas tak wielką ofiarę poniosła opozycja, żeby dzisiaj każdy mógł głosić swoje poglądy, także 13 grudnia?
– To prawda. Dzięki Frasyniukowi ma pan prawo wyjść w czasie pasterki nago. Niech pan stanie nago na ołtarzu.
– To już byłoby złamaniem ogólnie przyjętych norm społecznych.
– 13 grudnia, 31 sierpnia są wyjątkowymi datami. Kaczyński rozebrał się do naga i próbował puścić film pornograficzny. Dla mnie to jest właśnie takie obsceniczne zachowanie.