"Super Express": - Przyjeżdża do Polski prezydent USA Donald Trump. Czytam artykuły lewicujących publicystów, że to jest w ogóle nieważne, że prezydent USA przyjeżdża tylko dlatego, że chce być hołubiony i chce nas wykorzystać?
Sebastian Kaleta: - Zawsze w takich sytuacjach warto cofnąć się troszeczkę, na przykład do 2014 roku, gdy na chwilę do Polski zawitał prezydent Barack Obama i wygłosił krótkie przemówienie na pl. Zamkowym. Poziom ekscytacji tych samych dziennikarzy, którzy dziś ubolewają, że prezydent USA z jedną z pierwszych wizyt udaje się do Polski, był na zupełnie przeciwnym biegunie.
- Te artykuły dziennikarzy biorą się z ich niechęci do Trumpa czy może do prezydenta Andrzeja Dudy i obecnego rządu?
- Myślę, że poziom negatywnych emocji wobec polskiego rządu zaciemnia obraz sytuacji, w której mówimy o interesach całego państwa i polskiej racji stanu, która jest niezależna od wewnętrznego sporu politycznego w Polsce. Gdy odwiedza nas prezydent bardzo potężnego kraju, powinniśmy spory i kłótnie wstrzymać po to, by tę wizytę jak najlepiej wykorzystać dla dobra naszej ojczyzny.
- Jesteśmy takim wspaniałym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, a ciągle wyjeżdżając do USA, trzeba wypisywać wnioski wizowe. To jest poniżające, gdy trzeba odpowiadać na pytania, czy nie handlowało się bronią albo nie uprawiało nierządu w celach zarobkowych.
- Zgodzę się, że dla Polaków w XXI wieku, kiedy przystąpiliśmy do Unii Europejskiej i strefy Schengen, gdy możemy poruszać się bez ograniczeń po Europie, kwestia wypełniania wniosku o wizę może być uciążliwa. Ale zobaczymy, jakie będą owoce działań nowej dyplomacji USA, czy za rok, dwa będziemy mogli powiedzieć, że jakieś pozytywne kroki zostały podjęte. Jak powiedział pan prezydent - chcemy zrobić z Amerykanami biznes. I to jest postawa odważnego polityka, który negocjuje w interesie swojego państwa, a nie przyjmuje polityków z innego kraju, by w jakiś sposób tylko się z nimi pokazać, a niczego dla swoich obywateli, swojego państwa w ramach współpracy międzynarodowej nie załatwia. Biznes amerykański jest tu mile widziany, podobnie jak amerykańskie wojska.
- Czy Donald Trump powie teraz Angeli Merkel i Emmanuelowi Macronowi: słuchajcie, my możemy sobie znaleźć europejskich sojuszników gdzie indziej?
- Polska jest naturalnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Nie powinno dziwić, że Donald Trump jest w Polsce. Rzeczywiście jest interesujące, że prezydent USA wybrał nasz kraj jako jeden z pierwszych celów wizyty. Zobaczymy w prezydenckim przemówieniu, jaki sygnał chce Trump przedstawić dla naszego regionu i całego świata. Niewątpliwie tego typu zdarzenie powinniśmy odczytywać w randze wielkiego sukcesu polskiej dyplomacji. Te wszystkie prześmiewcze komentarze artykułowane przez publicystów niechętnych rządowi należy włożyć między bajki. Polska jest silnym graczem na arenie międzynarodowej. Uzyskaliśmy świetny wynik w wyborach do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jesteśmy jednym z pierwszych krajów, który podczas swojej prezydentury odwiedza prezydent USA Donald Trump. To wszystko świadczy, że obecna dyplomacja pod rządami Prawa i Sprawiedliwości jest skuteczna, a Zachód się z nami liczy.
- Zmieniając temat - kongres PiS. Musi pan przyznać, że był to teatr jednego aktora. Ten aktor nazywa się Jarosław Kaczyński?
- Biorąc pod uwagę wystąpienie przewodniczącego PO Grzegorza Schetyny, który także w dniu kongresu się wypowiadał, to skala i poziom, na jakim operuje Jarosław Kaczyński, jest kompletnie nieosiągalny dla lidera PO. Prezes Jarosław Kaczyński rozrysował wielowymiarową wizję rozwoju Polski w wielu sektorach, przedstawił plan naprawy, rozwoju. W jednym miejscu rozmawiano o tym, że jest ten zły PiS, który należy odsunąć od władzy, najlepiej się zemścić, żeby nigdy prawica Polską już nie rządziła, a z drugiej strony mamy kongres, na którym rozmawiano, w jaki sposób rządzić Polską, jak usprawniać państwo, by prowadzić politykę rządu tak, aby Polacy żyli dostatniej i czuli się bezpiecznie w swoim kraju. To pokazuje, że nasze państwo jest dziś w dobrych rękach.
- Widzieliśmy na kongresie PiS, że rośnie rola Mateusza Morawieckiego i maleje rola premier Beaty Szydło.
- Ja bym się z tą tezą nie zgodził.
- Nie wiem, czy premier Morawiecki jest ważniejszy, ale faktem jest, że pani premier nie zabrała głosu na kongresie?
- Mieliśmy do czynienia z kongresem formacji rządzącej. Politycznym liderem obozu jest Jarosław Kaczyński, tematem przewodnim kongresu był rozwój gospodarczy, a osobą odpowiedzialną za plan gospodarczy rządu jest wicepremier Mateusz Morawiecki. Pani premier zabiera głos na co dzień w imieniu rządu. Kongres miał też służyć przedstawieniu stanowisk partii politycznych tworzących obóz zjednoczonej prawicy, tak by ta rola przywódców ugrupowań była jasno wskazana.
- Czy w wyniku prac komisji weryfikacyjnej możliwy jest powrót co najmniej kilkunastu kamienic do ich prawowitych właścicieli albo żeby ludzie, którzy zostali z tych kamienic wyrzuceni, do nich wrócili?
- Myślę, że szanse są na to ogromne, jako członek komisji dołożę wszelkich starań.
- Ile osób związanych z reprywatyzacją siedzi w aresztach?
- W tej chwili jest to osiem osób. Około dwudziestu ma postawione zarzuty.
- To jest dopiero czy już?
- Wszelkie śledztwa, które są prowadzone w sprawie reprywatyzacji, również faza zarzutów, przy skali tego problemu jest to mimo wszystko faza początkowa. Przez dziesięć lat rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie i osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej w Polsce kwestia reprywatyzacji była przez organa ścigania nietknięta.
- A czy wiecie, gdzie na przykład ci ludzie odpowiedzialni za reprywatyzację się spotykali, żeby knuć, snuć scenariusze pod tytułem "a teraz weźmiemy się za tę kamienicę"?
- Te kwestie krok po kroku będzie ustalała komisja weryfikacyjna. Kluczowe jest to, co komisja ustaliła zaledwie przez tydzień. Pani prezydent utrzymywała przez cały czas, że nic o reprywatyzacji nie wiedziała, że decyzje podejmowali urzędnicy. A każdy urzędnik, który stawił się na przesłuchanie, wyraźnie podkreślał, że ośrodek decyzyjny był u prezydent.
- Ale zwrócił pan uwagę, że ci urzędnicy zostali zwolnieni z pracy i mogli mieć motyw osobistej zemsty wobec prezydent?
- Takie jest stanowisko pani prezydent. Ale każdy z tych urzędników składa zeznania pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Owszem, niektórzy urzędnicy zostali zwolnieni przez panią prezydent, ale być może dlatego, że prezydent chciała przerzucić na nich odpowiedzialność.
- Jeśli prezydent Warszawy konsekwentnie będzie odmawiać stawienia się przed komisją, to co?
- Pani prezydent ma obowiązek stawić się przed komisją.
- Twierdzi, że nie. Sam słyszałem.
- Tak twierdzi. Ale w Polsce obowiązuje prawo i pani prezydent jako urzędnik musi tego prawa przestrzegać.