Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Zróbmy z Blattera polskiego premiera

2015-06-04 15:03

Niektórzy mawiają, że państwo to złodziej. To nieprawda. To politycy i urzędnicy stosują bądź zlecają złodziejskie metody. Nie są to politycy i urzędnicy w ogóle, a konkretni goście i damy. Z twarzami, nazwiskami, adresami, numerami pesel. Czasami kradną w majestacie prawa, bo wcześniej je tworzą, ale i tak pozostają złodziejami. Złodziejstwo to nie tylko coś czego nie wolno według prawa, ale i ludzkiego poczucia przyzwoitości. To świadomy zamach na cudzą własność.

Pozostając przy złodziejskich metodach. Każdy policjant, który się zajmował kradzieżami wie, że złodziej przede wszystkim wykorzystuje ludzkie nawyki, rutynę.
Długo obserwuje kiedy ofiara zostawia mieszkanie, albo jak co dzień nie wyciąga kluczyków z samochodu przy otwieraniu drzwi od garażu. Podobnie inni złodzieje zauważyli, że ludzie generalnie przestali przekraczać znacząco prędkość przy fotoradarach. Ale zauważyli także, że wszyscy przyzwyczaili się do tego, że o kilka kilometrów mogą przekroczyć ową prędkość i jest to tolerowane. Tu dochodzimy do innej złodziejskiej metody. „Wychowywania” ofiar, wykształcania odpowiednich nawyków, by wzbudzić zaufanie. Co lepsi specjaliści potrafili kilkakrotnie staruszkom robić zakupy. Dopiero potem pobierali od nich solidniejszą sumę i znikali. Tak więc urzędnicy wychowywali kierowców, a teraz wykorzystując ich odruch, rutynę będą kasować za każdy, najmniejszy przekroczony kilometr. Zanim się ludzie przyzwyczają do zmian, rabusie w majestacie prawa chcą zarobić kilkaset milionów złotych.

Oczywiście arsenał złodziejskich środków jest szerszy. Jednym z nich jest ignorancja ofiary. Często wykorzystują ją specjaliści od kradzieży bankowych w internecie. Ktoś otwiera mejla – niby z banku, podaje swoje dane, kody, odpowiada na kolejne mejle i konto puste. W podobnej sytuacji znalazł się ojciec znajomego, starszy facet, który z reguły przemieszcza się samochodem. Przyjechał do stolicy, wsiadł do tramwaju i skasował bilet. Niestety włożył go do kasownika złą stroną, czemu się przyglądał młody dżentelmen. Ten ostatni, nie gapa, zamiast zwrócić uwagę starszemu pana, wyciągnął identyfikator kanara i skasował 160 złotych kary za przejazd bez ważnego biletu. Znajoma z kolei kupiła bilet 20 minutowy. Niestety tramwaj stanął w korku. Kanar za to był na czas. - Może pani nie przyjąć i iść do sądu – pouczył tradycyjnie. Znajoma ciężko pracuje i nie ma czasu chadzać po sądach.

Jednego w tym wszystkim tylko brakuje. Wielcy złodzieje mieli styl. A tu nic z tego. Nad całym tym systemem powinien jednak czuwać jakoś facet z klasą. A właśnie Platforma bezradnie szuka nowego lidera. Jest taki. Nazywa się Sepp Blatter i rzucił robotę w FIFA. Ma sznyt i kulturę Don Corleonego oraz taktykę Pablo Escobara – kocha go biedota i gangsterzy pokroju Putina. Nareszcie kryzys przywództwa w PO zostałby przełamany, a stroskany jak zawsze losami macierzy Donald Tusk mógłby na obczyźnie spać spokojnie, że znalazł się jego godny następca.