Wiktor Świetlik: Zrecyklingowany

2013-12-19 5:00

Z codziennych czynności można dowiedzieć się dużo więcej niż z lektury książek, a nawet niż z mądrości przekazywanych przez telewizyjnych komentatorów od wszystkiego, w stylu niżej podpisanego. Kilka tygodni temu sprowadziłem samochód, a następnie samodzielnie dokonałem wszystkich "czynności prawnych". W sumie, już po zakupie auta, musiałem 23 razy podchodzić do rozmaitych okienek - głównie w bankach i urzędach, i w biurach tłumaczeń. Moja wina, bo w trakcie kupowania samochodu na wspólnym unijnym rynku raz wpisałem źle numer podwozia, a w urzędzie dzielnicy nie przetłumaczyłem niemieckiego tymczasowego dowodu rejestracyjnego. We wcześniejszych urzędach, w których byłem, celnym i skarbówce (w każdym po dwa razy) tego nie wymagano. A więc sam narobiłem sobie chodzenia. Gdybym sprawniej poruszał się w świecie tych wszystkich jakże prostych procedur, do okienek podchodziłbym zaledwie 19 razy.

Dzięki tymczasowemu niemieckiemu papierkowi dowiedziałem się również, jak czujna jest nasza skarbówka. Ponieważ był on wystawiony na kolegę-mechanika, który ze mną pojechał po samochód, dowiedziałem się o grożących mi lochach za składanie fałszywych zeznań, a także o ewentualnej procedurze sprawdzającej, która może zostać wszczęta. Przez chwilę rozważałem nawet, czy w zaistniałej sytuacji nie wziąć zakładników i nie zabarykadować się w urzędzie, jednak z braku kominiarki i należytego doświadczenia zrezygnowałem.

Wniosłem też oczywiście należyte opłaty. Wolny unijny obrót towarami i usługami rządzi się swoimi prawami. Nie ma tego dużo: tłumaczenie dokumentów, przegląd zerowy, akcyza, opłata dla samorządu, w którym znajduje się izba celna, gdzie płaci się akcyzę, podatek, opłata za tablice rejestracyjne, opłata recyklingowa, po której sam poczułem się jak po recyklingu. Jeśli którąś z opłat przeoczyłem, z góry bardzo ją przepraszam, to przez nieuwagę.

Zobacz też: Dla nas kolejki, dla NFZ pałace!

Dzięki temu wszystkiemu dowiedziałem się też o grupach zawodowych, o których istnieniu nie miałem pojęcia. W urzędzie celnym w kolejce zastałem dwie osoby. Bardzo się ucieszyłem, bo ciut mi się spieszyło. A jakaż była dopiero moja radość, gdy okazało się, że pierwsza z nich wypełnia papiery na 8 samochodów, a druga na 12. Każde auto zajmuje pięć minut, więc w dwie godzinki się uwinęli. To zawodowi stacze, ludzie, którzy biegają po tych wszystkich urzędach za innych. Filozof Benjamin Constant twierdził, że każda władza, która wtrąca się w prywatne transakcje, dręczy tych, którzy te transakcje zawierają. Teraz zobaczyłem, jaka to bzdura, bo przecież sojusz euroregulacji i nasz polski dobrobyt wspólnie działają na rzecz tworzenia nowych miejsc pracy.

Stacze byli zdziwieni, że wszystko załatwiam sobie sam. - Ja też jestem w pracy. Chcę to potem opisać - wyjaśniłem. Pokiwali głowami ze współczuciem. Teraz rozumiecie, że praca felietonisty to nie tylko dłubanie przy komputerze przerywane lampką czegoś mocniejszego? Radosnych i Szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia - z dala od tych, którzy uszczęśliwiają was na siłę, blisko tych, z którymi czujecie się szczęśliwi.